oczekiwanie
starszej pani z sąsiedztwa
już przyklepany piasek w miejscu, gdzie
bose stopy,
już zaorane sady po starych, uschłych
drzewach,
w otwartych dłoniach wiatr ucichł, drwią
świerzopy,
a w sercu coś czasem skomle, w strofach
śpiewa.
w szafie ojcowy sweter nie wiedzieć czemu
czeka,
albo matczyną ręką obrus szyty strunę
trąci
i dawno niewidzianych twarzy rusza
rzeka,
ostoje granitowe w oczach krusząc ci
niechcący,
a ty niespiesznie nicujesz szuflady dla
rozkoszy,
blaszane komnaty po landrynkach i zdjęcia
ludzi,
melodramaty polne, stosy porcelanowych
rokoszy,
i czujesz, jak w żyłach powoli krew się
studzi.
ołowiem lane kapcie, psy wierne, jak
łańcuchy,
w zmowie z kulami telewizor ciągną ku
spowiedzi,
pod szklanką parkinsona drżące dłonie
skruchy
na darmo babciu zatroskałaś bez
odwiedzin.
Komentarze (6)
Witaj Irku. Dawno mnie tu nie było, ale cieszę się, że
wciąż mogę czytać Twoje wiersze...a ten wzruszył mnie
do łez. Pozdrawiam serdecznie.
Bardzo dobry wiersz...Wzruszajacy...
Bardzo wciągająca treść. Jak widzę potrafisz
zaciekawić tematem i dobierając słowa przykuć uwagę
czytelnika. Pozdrawiam:)
faktycznie wiersz bardzo smutny, ale doskonały,
fantastyczne metafory :-)
bardzo wzruszający obraz starości....niestety młodość
szybko upływa...
a mówią że Panu Bogu nie wyszła starość i zęby ...łady
..delikatny w czytaniu ...pozdrawiam ciepło