Dla niej...
Od kilku miesięcy każda miniona niedziela
była po prostu kolejnym zwyczajnym dniem.
Nie wyróżniały się czymś wyjątkowym,
przykre wspomnienia nie dawały spokoju,
szczególnie w weekendowe późne wieczory.
Na zwieńczenie dni, zdających się nie
mieć
końca, narastało psychiczne zmęczenie.
Nie będąc ciężarowcem zaprawionym w boju,
każdego dnia musiała toczyć walkę ze sobą.
W samotności dawała upust łzom wylewanych
na poduszkę wchłaniającą je, niczym gąbka.
Wtulając w nią zapłakaną twarz,
przeczuwała,
że dzisiejszą noc też spędzi na bezsennych
godzinach, szukając pociechy i wsparcia
w błagalnej modlitwie...
Czasem słyszała słowa pocieszenia:
- Nie poddawaj się, nie trać nadziei.
- Łatwo Ci powiedzieć, Panie...
Komentarze (98)
Czas próbuje leczyć rany ale nie każda daje się
zabliźnić :(
Dziękując za wgląd do wiersza i komentarz, ślę
serdeczne pozdrowienia :)
Wazne, zeby uslyszec (Jego) odpowiedz.
Wnioskuje, ze jest juz lepiej...
wiersz napisany 4 lata temu, chociaz
po stracie bliskiej osoby, zaden czas nie wydaje sie
wystarczajacy do zagojenia ran.
Pozdrawiam cieplo i serdecznie. :)
To prawda! Tamtego pamiętnego dnia, najgorszym w moim
życiu, świat się zatrzymał a serce z bólu pękło.
Dziś już nie złorzeczę na zły los, bo czas złagodził
ból i powoli zabliźnia rany.
Dziękuję za przeczytanie, komentarz i serdeczności,
które odwzajemniam :)
Pewnie z czasem będzie lepiej, ale to długotrwały
proces, pozdrawiam ciepło i ślę serdeczności.
Miło mi Halszko, że znalazłaś wolny czas (którego
ciągle nam brakuje) na spacerek po moim archiwum.
Serdecznie Ciebie pozdrawiam i zapraszam do dalszych
spacerów, z czego będę bardzo rada :))
To takie prawdziwe,kobiece.
Pięknie oddałaś te chwile życiowego zagubienia
się,przeżywania przykrych wspomnień.
Oj, Weno zaczytałam się dzisiaj w Twojej twórczości.
Już dawno miałam to zrobić, ale jakoś tak nie
wyszło... brak czasu, obowiązki.
Cieszę się, że mogłam to dzisiaj zrobić. Nie był to
czas stracony.
Masz bogatą twórczość i obiecuję do niej wrócić.
Z uznaniem cieplutko pozdrawiam
Czas leczy rany, szkoda tylko, że lekarstwo nie od
razu działa :(
Dziękuję Uleńko za wgląd do wiersza.
Odwzajemniam cieplutkie pozdrowienia :))
Czas leczy rany...jutro będzie lepiej :)) a może jutro
jest już dziś? :)) pozdrawiam cieplutko weneczko :):*
Mam taką nadzieję, że jutro będzie lepiej.
Miłego dnia, beano :)
kiedyś nadejdzie lepsze jutro,
pozdrawiam:)
Mnie jedynie pociesza, że mój mąż już nie cierpi.
Przeżył w zdrowiu 84 lata. Dwa miesiące przed śmiercią
zachorował na zawał serca. Pomimo leczenia stan
zdrowia wciąż się pogarszał i stało się tak, jak
przewidzieli lekarze.
Dziękuję Grażynko za wgląd do wiersza i komentarz.
Dwa lata to wcale nie jest długi okres, ale ponoć czas
leczy rany, choć niestety nie do końca...
Wszystkiego naj Wando!
Dziękuję Grażynko za wgląd do smutnego wiersza.
Niedługo minie dwa lata od śmierci męża a ja każdego
dnia uczę się życia bez niego. Nie jest tragicznie ale
też niewesoło :(
Pozdrawiam serdecznie :)
Ze stratą bardzo trudno się uporać, ale trzeba...
Pozdrawiam ciepło, Wandziu.
...u mnie powoli idzie ku lepszemu...