Oczy morza martwego
Dla Zuzi zamkniętej w swej samotni
Niepewność dnia dzisiejszego
Zamknięta w czterech ścianach
Oczy niczym morze matrwe
Wpatrzone w łabędzie płynące ku
marzeniom
Zastygłe niczym nadzieja malowana przez
malarza
Kolejny wschód słońca przyności dobroć
pozorną
Ironia krzyczy niesłyszana przez nikogo
Słowa milczą
Tylko gesty mówią tak wiele
Niedostrzegalne przez żyjących
Anioły otylają do snu
Pod powieką chowając łzy
Maleńkiej istotki
Tak kruchej jak piórko na wietrze
Zamkniętej w swej samotni
Niesłyszany przez nikogo żal
Zdławiony w czterech ścianach
Pusty uśmiech
Prowadzący do nikąd
Anioły krzyczą
Nikt nic nie słyszy
Utkwione w jednym punkcie
Oczy morza matwego
Czekają łaski bożej w każdym z
nas…
Zamknięte w ciszy słowa Nie widzi nikt poza mną I nie wiem czy to dar czy przekleństwo? Boże miej w opiece to maleństwo!
Komentarze (1)
wielkie jest w samotnosci cierpienie gdyz przywala cie
swym brzemiem:) piekny wiersz choc tyle w nim smutku