Od świtu do zmroku
świt
ziemię
rozbudza
śląc promienie
słoneczne ludziom.
świat wzywa do życia
cudowny blask słoneczny,
przyroda wstaje w zachwycie
i cieszy urokiem nas wiecznie.
coraz wyżej wędruje wciąż słońce,
przed siebie pędząc rydwanem ognistym,
by podróż w południe najwyżej zakończyć
lejąc milutkie ciepło w południe dla
wszystkich.
następnie z powrotem leniwie się toczy,
horyzont dla niego jest celem bliskim,
ogromna tarcza blask rzuca oczom.
bez przerwy obniża się kołem
przynosi światu wytchnienie,
urokiem wszystkich woła
w spokoju podrzemać.
wolno się skrywa
nas opuszcza
by wylać
w ciszy
zmrok
22.02.2009
Komentarze (36)
Bardzo pomysłowa i interesująca konstrukcja wiersza,
zresztą dobrze zgrana z treścią.
Ślicznie opisałeś pracowite słoneczko aż do zachodu i
tu zgadzam się z Vick Thorem ja też to widzę,niczego
sobie ta pierś.
ciekawa konstrukcja wiersza...
opisałeś pozorną drogę słońca na niebie w ujęciu
poetyckim - a ja,grafik zboczony - wizualnie kojarzę
go z kobiecym cyckiem - zgrabnym i powabnym.
Ciekawe konstrukcje, powiedziałbym nawet nowatorskie
prezentujesz nam, gratuluję pomysłu.
Jesteś coraz bardziej ciekawszy ze swoimi wierszami.
I treść i forma wszystko to bardzo bardzo fajne
jest.Pozdrawiam