Oda do wschodzącego Słońca
Ty, co wschodów słońca nie cenisz za
pokaz,
spadające gwiazdy stawiasz wyżej sobie,
w hierarchii wrażeń, doznań wspaniały
okaz,
mrugnięcie gwiazdy celuje ku Tobie?
Bez farb jedną kreską namalować kometę,
bezbarwne oblicze mijającego płomienia,
ich można rzucać tysiące na stertę,
tak szybkie, że nie potrzebują
streszczenia…
Wschody Słońca, koncert, wena,
wytchnienie,
powoli… powoli… ujawnia swe
płomienie
jasna noc, początek dnia, do nieba
westchnienie,
do czegoś tak pięknego nie mówi się ,,oj
nie, nie”.
Chciałbym żeby nie było gwiazd
spadających,
one tylko zabierają ze sobą marzenia,
przy wschodzie marzeń pełno ku górze się
pnących,
można marzyć, myśleć, spełniać
niespełnione,
doznać czegoś co było upragnione,
w tym czasie niemożliwego nie ma,
i tak aż do pełnego słońca
objawienia….
Komentarze (3)
Poetycko, ładne metafory, wiersz podoba mi sie.:)
Gdyby gwiazdy nie spadały, firmament by był zapchany
cały.
Interesujące poetyckie wyznania... Brawo>+<