Odbita karta
Idę do pracy,
bo wiem, że muszę.
Ale bez żadnych,
uroczych wzruszeń.
Nikt mnie wita,
tak z przekonania.
Ktoś mu kontaktu,
ze mną zabrania.
Gdyż jestem tylko,
odbita kartą.
A z takim gadać,
chyba nie warto.
Wiem, co mam robić,
znam miejsce swoje.
Czasem coś powiem,
bo się nie boję.
Człowiek bez głosu,
nie ma już duszy.
Ale czy warto,
prawdy sens głuszyć.
Ja też chcę ciepła,
i słów zachęty.
Nie jestem podły,
ani też święty.
Chociaż wciąż tylko,
odbitą kartą.
A z takim gadać,
chyba nie warto.
Komentarze (7)
Wiesz jak to w życiu jest, a w pracy zwłaszcza,
pozdrawiam :)
Bez wzruszeń to jeszcze nie jest najgorzej. Wracasz do
domu i jesteś czysty jak biała karta. Zero wspomnień,
nieprzespanych nocy. Po pracy możesz być kim tylko
chcesz. A w pracy panem swoich myśli.
Życzę pomyślności. Wiele ludzi może podpisać się pod
Twoim tekstem, takie życie:)
taki malutki trybik wogromnym kieracie
Ciekawa historia:)pozdrawiam cieplutko:)
Mimo, że taka zwyczajna karta, a proszę, jednak
historii warta... :)
Smutna życiowa refleksja.
Pozdrawiam:)
Marek
Nigdy nie odbijałam karty w pracy:-)
"Nikt mnie (nie) wita"?
Pozdrawiam:-)