Odchodzę
Tuż za domem jest łączka, na niej stary
dąb. Ma rozłożyste gałęzie na strzelistym
pniu. Lecz jedna osamotniona, rośnie niżej
niż pozostałe. Tak, by zarzucić na nią
sznur. Wejść, stanąć na niej i zrobić mocny
węzeł, by nie przerwało nic planu który
potajemnie snuje…
Jutro wieczorem, gdy wszyscy będą śnic, gg
zaświeci pustkami… wezmę garść
tabletek, sznur. Usiądę przy komputerze i
napisze list. Do przyjaciółki, rodziny, do
wszystkich którym na mnie zależało.
Przeroszę za wszystko. Za to kim byłem.
Kochałem ten świat. Poproszę żeby mi
wybaczył, choć wiem, że on nie kochał mnie.
Będę błagało wybaczenie, że nie dotrzymałem
słowa, choć obiecałem, iż tego nie zrobię.
Wybacz nie radziłem sobie. Choć zawsze przy
mnie byłaś, pustka otaczała mnie, usta
śmiały się, zaś serce mówiło nie.
Noc już późna, to ta godzina. Pora kończyć
pisanie. Wydrukować list, wsadzić w
kopertę, położyć w widocznym miejscu.
Zaścielić wiecznie rozrzuconą pościel.
Poukładać rozwalone rzeczy.
Aha!! Jeszcze dopisek w liście. Już nie na
komputerze, ale ręcznie. Niech powiadomią
ją jako pierwszą… Zostawiam nr
telefonu. Niech zadzwonią, że znaleźli
list, ciało… I proźba, aby nie
płakała… Zawsze przecież będę żył w
jej serduszku…
To już chyba wszystko. Pokój sprzątnięty,
łóżko zaścielone, list na widocznym
miejscu. Idę…
Komentarze (1)
Wiersz podany w formie listu,troszkę przerażający swą
treścią,ale smutek można przyrównać do gęstej mgły,w
końcu się rozproszy i będzie słońce..pozdrawiam