Odchodzę
Odchodzę ...
W noc,
Ponurą i posępną.
Smaganą wiatrem, który szepta.
Raz za razem przerywa ciszę,
By w swym porywie, niczym gniew Boga
Wzburzyć morze, by rozpętać burzę.
Odchodzę ...
W noc,
Ciemną,
W jej mrok
Przy dźwiękach rozmawiających ze sobą
drzew.
A towarzyszyć mi będzie skowyt wilczego
stada,
Wyruszającego na swój nocny łów.
Chcę dotknąć jej rąk,
Okrytych czernią.
Chcę wtulić się w jej ból,
Podtrzymywany moją męką.
Chcę poczuć jej usta
Na moich ustach
I usłyszeć jej szept ...
Ciszą okryty.
Odchodzę ...
W noc ...
Odchodzę ...
W jej mrok.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.