Odchodzisz...
Słyszę ten szept
Który woła mnie z daleka
Zapach mnie dochodzi
Ktoś czeka za rzeką
Idę w stronę światła
Płaczę uśmiechając się
Na powitanie się szykuję
Bo wiem, że z najdę tam Cię
Słyszę wołanie o pomoc
Nie potrafię Cię znależć
Więc musisz utonąć
We własnych łzach
Teraz widzę, że jedyny ratunek
Było pozwolić Ci odejść
W samotnoci dotrzeć do drugiego brzegu
Mi pozostało modlić zaniść
*do Boga*
Pragnę tylko twojego spokoju... ducha...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.