Odcynianie uroków
opowiadanie gwarowe
Odcynianie urokow.
Ponieftorzy ludzie majom zły wzrok ftorym
robiom krzywde ludziom abo zwierzętom. Cy
panujom nad tom swojom złom mocom cy tyz
dzieje sie to syćko wbrew nim tego nie
wiem. Kiedyk była dzieckiem nasłuchałak sie
róznyk przypodków takik uroków abo jak fto
woli chorób. Byłak ciekawo zawse kany tacy
ludzie siedzom. Wiedziałak ze boginki w
Cornyk Młakak, przy źródełku pierom pranie,
lepiej ik nie oglądać bo majom moc nie ino
w ocak ale i w piersiak ftore som jest
takie wielkie ze je musom piyrse pozarucać
na plecy coby co wyprać. Na tyk młakak abo
i na innyk wodziyły ludzi rózne ogniki, a
daleko od ludzkik chałup siedziały Baby
Jagi abo racej carownice bo sie znały na
carak. Totyz kiedyk sła na borówki do lasu
abo na kępe, obzierałak sie cęsto cy tyz
sie kany nie zacaiło jakie złe... Trza sie
było boć i wilków bo nieroz po cłeku
ostawały w lesie ino buty... jeleni co
mogły dziecko w lesie przystąpić abo
pobóść. Niedźwiedzie zazierały troske dalej
od nos, do leśnicego abo do sałasów ku
owieckom.
Jednego razu ociec pedzioł, ze ftosi,
cosi porobiył nasej krowie, bo daje ino
krapke mleka. Ludzie różnie lecyli wtej
krowy, abo odcyniali uroki. Bocem co
znajęcy sie na tyk chorobak doradziyli moim
ojcom. W noc Wielkiego Piątku trza było
nanosić wody z siedmiu róznyk źródełek telo
coby było pełno do wielkiego gorka abo i do
dwok. Ociec nosiył tyn wode do północy, nic
sie nie obzywoł do nikogo, cosi ino pod
nosem mrucoł nie wiem cy sie modlył cy tyz
odprawioł jakie cary. Krowa rycała w sopie,
trza jej było pomóc i nom tyz przecie mleko
było potrzebne do jedzenio. Bołak sie tego
syćkiego, siedziałak na pościeli w kącie i
patrzałak co bedzie dalej. Od rania we
Wielkom Sobote ociec nosiył do izby drzewo,
sajty układoł pod scianom ku powale,
musiało go być duzo coby nie otwierac ani
drzwi ani okna bez cały dzien i noc az do
rania kie dzwony bedom bic na
rezurekcje...
W imie Ojca i Syna i Ducha Świętego, ojciec
przezegnoł sie i zapolył w piecu. Piec był
wielki ciemno zielony, kaflowy. Radak go
widziała bo był zawse ciepły i mioł po
kaflak wyryte zgniło zielone liście.
Swiyciył sie zawse, był jak zywy, a kie sie
w nim polyło drzewem, trzaskały i jęcały
sajty. Mama godała ze to dusycki jęcom w
cyśccu bo ik boli. Modlyłak sie wtej za
nie, coby im pomoc i przykrywała pierzynom
po głowie ze strachu. Tej nocy wyjatkowo
jecały długo... a cienie od sprzętów migały
po powale po ścianak, zolezało to od tego
kany tata połozył lampe naftowom.
Bez spary między blachami wychodziyły zaś
jasne promienie od ognia i odbijały sie na
ścianie. Długo trza było cekać, nareście
woda w gorkak zawrzała w izbie narobiyło
sie telo pary ze mało co było widno. Ociec
zapar okiennice na zapore i dwa długie
zelazne sporniki. W izbie było gorąco jak w
saunie i nie było cym dychać. Nogorse było
to ze nik nic nie godoł, było wsędyj
cichućko cicho. Ino krowa rycała w sopie...
Było juz pewnie koło połednia kie zaburzylo
cosi do okna. Ni mozno było otwierać ani
drzwi ani okna, bo toto włosnie mialo
ulecyć krowe i woda warzono z Wielkiego
Piątku wtorom krowa miała pić jako
lekarstwo. Zas ta para i to goraco miało
ukorać tom carownice co krowie wziena
mleko. Mama wyźrała bez spare i uwidziała
babe tom co robiyła cary, darła sie w
niebogłosy coby trosecke uchylic drzwi abo
otworzyć okno, była cyrwieniućko na gębie
telo jom piekło.
Nie bocem co sie dalej dzioło. Z tego
nieludzkiego krzyku tyj baby, tego waru
i napięcio co bedzie dalej z tego strachu i
zmęcenio usnynak. Kiek sie obudziyła było
juz po syćkim, krowa miała mleko ino tata
napominoł mame ze nie trza było okienka
otwierać bo to mogło popsuć lecenie i trza
byłoby cekać az do drugiego roku na Wielki
Piątek. Kie zbacujem to moje dziecinne
zywobycie skoda mi tyk dzieci co nie
wiedzom dokładnie skąd sie biere mleko,
kany siedzom carownice, przy wtorym
źródelku pierom boginki, kany wodzi po
młace i nie słysały nigdy jako dusycki
wołajom o pomoc...
Komentarze (17)
Hej, u nas, na wschodzie, leczą dobre szeptuchy, modlą
się na ikonę, zlewają wosk i palą len:)))
Pozdrawiam Zosiu:)))
Ciekawie piszesz.
Skoruso niesamowita Twa proza gwara zapisana - masz
dar
pozdrawiam
Zauroczyło to uroków odczynianie. Takie wspomnienia,
to skarb i jak pięknie oprawione w słowa :)
niebanalne
podoba mi się takie pisanie
pozdrawiam. :)
Jestem pod wrażeniem.
Jurek
Ciekawe wspomnienia. Przeczytałam z przyjemnością.
Miłego dnia.
Też to słyszałam, odczynianie uroków. Osobiście tego
nie robiłam miłego dnia
My ludzie XXI-ego wieku, chrześcijanie, wykształceni
ale niech tylko kot drogę przebiegnie, albo kominiarza
się zobaczy to zaraz przychodzą myśli... Dziękuję
Skoruso-Zofio za Twoje opowiadania. Są piękne.
Albo odczynił urok.:))
Ja się muszę dokładniej dopytać, gdzie te boginki ,co
sobie piersi na plecy zarzucają, siedzą. Chętnie bym w
nie wbił wzrok:))
pieknie napisane pozdrawiam
Skoruso pięknie to ujęłaś jak w baśni o czarownicy,
ale tak naprawdę do dziś odczynia się uroki i są różne
sposoby.
Moja mama opowiadała mi historie ze swojego
dzieciństwa o ognikach wodzących ludzi po górach i
rzucanych urokach. Ich odczynianie przeszłam nieraz na
własnej skórze. I zgadzam się z Tobą, że niektórzy
ludzie mają w sobie złe moce, o których nawet nie
wiedzą. Lubię czytać Twoje wiersze i opowiadania,
budzą wyobraźnie i wspomnienia.
Pozdrawiam :)
Przeczytałam na głos, aż mi w gębie zaschło z wrażenia
chyba:)
Skoruso, teraz tylko malutkie dzieci uwierzyłyby w
czarownice i odczynianie zła, bo większe już by nas
wyśmiały, że w jakieś gusła wierzymy.
Stworzyłaś napięcie sytuacyjne, że teraz długo nie
zasnę, będę widziała ten zielony, kaflowy piec, bo
śpię obok kaflowego, ale białego.
Dobrej spokojnej nocy Ci życzę:):):)
Gwarowo fajowo:-) :-) :-) :-)