Odejdź!
Rozbiłaś się o szybę złudzeń
gdy z nagą prawdą świt się zmierzył
darłaś jej szaty chciałaś umrzeć
kiedy na ziemię spadał księżyc
Słońce nie wstało tego ranka
ciemność się wdarła na pokoje
odtąd samotność twa kochanka
porozwieszała w nim swe stroje
Apodyktyczna jak cholera
bo chociaż czasem skrzypią schody
drzwi już nikomu nie otwiera
byś nie przeżyła znów zawodu
Ech samotności wierna Pani
nie muszę prosić a ty jesteś
karmiłaś się mymi smutkami
lecz koniec basta...odejdź wreszcie
Odejdź wreszcie!
Komentarze (6)
Ciekawy wiersz z dobrą puentą. Mała uwaga jak pokoje
to w nich, no i w przedostatnim wersie troszkę rytm
uciek, bo średniówkasie przesunęła.
Jedno jest pewne: samotność to nie wyrok. Można stawić
jej czoła.
optymistyczna puenta...pozdrawiam
Samotność jest nam nie potrzebna więc niech zostania
sama:) Ładny wiersz
nadoskwierała i koniec wreszcie - bilet w jedną strone
niech nigdy już nie wraca-i tak trzymać -pozdrawiam:)
Zdecydowanie powiało optymizmem:)