Odmęty
Morze czerni i zieleni,
mroki wspomnień, cień nadziei,
troska żywa nieustannie,
powoli tonie na umysłu dnie.
Myśl ostatnia tego umysłu,
aby wybawienie przyszło,
by skończyło się cierpienie
i opadły mroczne cienie.
Samotnie na drodze na górę,
docierasz przed szczery strumień,
czas iść dalej, nie ma czasu!
dręczą wciąż pająki strachu.
Opełzają ciemne strony,
szepczą, szepczą ich miliony!
choć woda chłodna i przyjemna,
płynąć już nie możesz ze mną.
Stare rany się rozklepiają,
wstrętną, czarną krwią tryskają,
lecz cóż to? Strumień czysty wciąż.
Umarł bólu wstrętny wąż.
Choć już strumień mniej radosny -
w walce stracił moc początków wiosny.
Ale ciągle jeszcze wartko płynie,
Jego energia chyba nigdy nie przeminie.
Lecz to teraz w końcu widzę,
że się ziemi już nie brzydzę.
Jeśli takie moje odkupienie,
pójdę dalej ze strumieniem.
Wiersz pewnie dosyć brzydki, nieskładny itd. Ale jako że bardzo skutecznie szyfruje moje wspomnienia znajdzie tutaj swoje miejsce.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.