Odwyk
Gnij trująca karykaturo,
udająca moje odbicie lustrzane,
znikaj bezduszna torturo,
chociaż szczęście już przegrane.
Skrzypce z gitarą przygrywają,
powoli tracą świadomość,
mówią, że myśli już oczyszczają,
niby to dobra wiadomość.
Ostrzegałam się arytmią serca,
zostaw to, uciekaj!
Twój cień, a mój morderca...
odejdź, nie zwlekaj.
Serce wali, słyszę że jest we mnie,
topią się chwile,
siedzę na worku, pot spływa ze mnie,
ucieknę na mile!
Wstań, żyj jak alkoholik bez alkoholu,
ćpun bez narkotyków,
jak na planszy, nie stoi na moim polu,
dość tych krzyków...
Wiem, że to wszystko mnie mocno niszczy,
klękam myślami powoli,
kocham, dusza już nie krzyczy, piszczy!
On teraz inną woli...
Wstaję, myślałam że jeszcze uratuję,
makijaż rozmyty, twarz umyję,
przekonana, że sama się nie otruję...
serce już nie bije, nie żyję...
Komentarze (4)
czasem by żyć trzeba umrzeć. bardzo dramatyczny
wiersz, wielka dawka emocji. Wyrzuciłaś wiele z siebie
w tym wierszu. Piękny,pozdrawiam
Mroczny wiersz.. poczatek ze śladem nadziei, która na
koniec poddała się ..
Bardzo dobry wiersz.. nie pozwala przejść obojętnie...
I może lepiej. Dobranoc
Chyba nie jest aż tak zle.Jak nie ten to inny.