Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj

odyseja inaczej- poczatki fragment

to jest na razie tylko fragment...ale oceńcie czy może takie coś być lub też czy nie może takie być:) no i pośmiejcie się trochę a co;) odsyłam oczywiście do oryginału "odysei". moja wersja jest w zasadzie wiernym odbiciem wersji ks. Ksawerego ;)

ZGROMADZENIE BOGÓW. RADY ATENY NA TELEMACHA.

Mezo! Męża wyśpiewaj, co święty gród Troi
Zburzywszy, długo błądził i w błądzeniu swoim
Tyle różnych miast widział, tyle dziwnych rzeczy,
Że dopłynąwszy ledwo, rozpoczął się leczyć!
A co strapień na morzach, gdy przyszło za siebie
Towarzyszy poświęcić niejako w potrzebie,
Aby powrót zapewnić. Aż nadto on robił,
Druhów nie oszczędzając- ostatniego dobił
Sam, mieczem własnym. Czemuż poświęcone stada
Musiały zginąć z ręki tak starego dziada?
Za karę bóg też nie dał cieszyć się powrotem.
Jak było? Bardzo ciężko coś powiedzieć o tem!
Wszyscy inni, złamawszy wygnania powrozy,
Uniknęli bitw morskich, wrócili w kołchozy;
Jego tylko, tęsknego do żony, w jaskini
Trzymała najpodlejsza z najpodłych bogini.
Nimfa Kalypso, brzydka i największa kształtem,
Pragnąca z nim dobrocią lub przynajmniej gwałtem.
A nawet kiedy nastał w czasów zamieszaniu
Ów rok, iż z woli bogów o prędkim wracaniu
Do Itaki mógł myśleć, wtedy znowu jemu
Nie dane było ujrzeć zagłady problemu.
Zgoła wszyscy niebianie wspierali tułacza;
Jeden tylko Posejdon wciąż działa wytaczał
Przeciw Odysowi, wciąż ścigał go w tropy.
Szczęściem bóg ten był odszedł aż na Etyjopy
Zamieszkujące ziemi krańce zapomniane
A rozpadłe w dwóch ludów połowy siostrzane:
Jedni jedną a drudzy drugą zamieszkali;
A gdy ci orgiastyczną ucztę wyprawiali
Z kobietami, Posejdon ucztował wraz z nimi.
Wtenczas Zeus gromadził się z gromadzącymi
W pałacu swym bogami i poważnym słowem
Rozpoczął przydługawą i nudną przemowę,
Że myśl jego Ajgistem szorstkim wypełniona,
Którego dziabnął Orest, syn Agamemnona.
Myśląc o nim się ozwał na tym zgromadzeniu:
„Że też człowiek tak często miesza w przeznaczeniu,
Co dozna złego; chociaż przez swe czyny głupie,
Idąc przeciw losowi, ugrzęza w tej kupie.
Toż i ninie Ajgistos, w przekór woli bożej,
Agamemnona żonę porwał, wyhędożył
I przywłaszczył ją sobie a wracającego
Czyż nie zabił on męża? Wszak ja chciałem jego
Długo naprzód hamować, grożąc karą srogą
Przez czujnego Hermesa ze skrzydlatą nogą,
By nie ważył się zabić ani brać mu żony,
Gdyż Orest, syn Atryda, będzie podkur...
Kiedy w lata dojrzeje, zatęskni do swoich
I tak się dopakuje, że mu skórę złoi.
Nie słuchał twardy Ajgist; mianując się panem,
Aż dziś go mściwy Orest rozjechał rydwanem.”
Więc na to mu Atene rzekła zezooka:
„Padre! Padre! Mein Fuhrer! Cześć tobie wysoka,
Że on zdrajca wziął karę słuszną za swe czyny:
Oby tak każdy ginął a nie on jedyny!
Za to serce się kraje, gdy na myśl przychodzi
Ów nasz dzielny Odysej, co tyle lat w łodzi
Siedział udręczony, stęskniony za domem,
Tyle lat w lesie wrogim morzem otoczonem;
Smutny; kędy nimfa mieszka tam szkaradna,
Córa Atlasa, brzydka, zupełnie nieładna,
Barkiem dźwigająca wielkie słupy one,
By odciążyć ramiona Atlasa zmęczone.
Ona to stęsknionego tułacza wciąż trzyma,
Czaruje go pochlebstwem, pieszczotą wyżyma,
By się wyrzekł ojczyzny. Lecz on jej nie słucha,
Nie pozwoli jej złamać itackiego ducha,
Już by umarł bez żalu- nie trzeba go zmuszać!
Papo Smerfie Olimpski! Chroń Odyseusza.
Tyle ofiar nam danych pod Troją, gdzie nawy
Argejskie stały? Zeusie! Nie zawal tej sprawy!”
Odpowiedział jej na to Kronid gromowładny:
„Jakiż to z ust twych wyraz był wypełzł nieładny?
Iż ja bym Odyseja w pamięci zatracił
Najmędrszego, co wielką ofiarą nam płacił?
Nam nieśmiertelnym, panom na niebie niebieskim?
Li Posejdon go ściga pekaesem wiejskim.
Nieubłagany za to, że mu ten Kyklopa
Polyfema pozbawił jedynego oka.
Mocnego jak bóg, który nikomu nie służył;
Więc, że Polyfem z nimfy Toosy ród dłużył,
Co strażnika Forkisa dobrą córką była,
Aż cnotę z Posejdonem w pieczarze straciła
Gdy ją upił- z tych przyczyn Posejdon wre złością
I nie zabić Odysa lecz ze złośliwością
Chce go nękać, w powrocie do domu przeszkodzić.
Na to sposób: wśród bogów trzeba spisek spłodzić
I powrót mu zapewnić. Posejdon gniew zwinie,
Sam on nic nie podoła przeciw bożej gminie,
Gdy wszyscy nieśmiertelni na niego wypłyną.
Na to Atene z lekką ozwała się miną:
„Ojcze Kronidzie! Władco władających męży!
Jeśli na wiecu bogów ten pomysł zwycięży,
Żeby Odys wrócił do ojczystych zboczy,
To pchnijmy w adidasach Hermesa, niech skoczy
Tam, na ostrów Ogygii, i niech nimfie onej
Wynik głosowania zostanie oznajmiony
O powrocie Odysa do dom i bez zwłoki.
Ja tymczasem obrócę zezowate oki
Na syna- ducha ostrzyć, rozbudzić w nim żywy
Ogień męstwa, by zaraz na koło Achiwy
Wielokudłate zwołał a tych zalotników
Odprawił, czy już nie dość baranów i byków
Z kopytami mu zjedli? Potem pchnę mołojca
Do Sparty i na Pylos piaszczysty. Tam ojca
Niech szuka i posłucha o nim różnych pieśni,
Przy tym u ludzi kupców nabędzie czereśni.”
To rzekłszy podwiązała rzemykiem sandały,
Siadła na stary rower i pchnęła pedały.
Ponad bezbrzeżne stepy buja z wiatru wiewem,
Mając zeza nie mogła rozminąć się z drzewem.
Jeszcze oszczep miała- nim mężów zabija,
Gdy ją, córkę ojca, gniew straszliwy zwija.
Ale z góry Olimpu zjechała, by wreszcie
Znów rozbić się, tym razem, o bramę w tym mieście-
Itace, oszczep dzierżąc twardo w swoim ręku,
Niby tafijskie książę: Mentes pełen wdzięku.
Więc przed gankiem stali dziarscy supermeni,
Bawiący się ciskaniem w tłum ludzi kamieni.
I na skórach tych wołów, co sami pobili
Porozwalanych. W dworze, w kółko się kręcili
Keryksi, czeladź: jedni mieszali chochlami
W kraterach wino z colą a drudzy gąbkami
Smokliwymi tarli stoły pod zastawy,
Trzeci pluli do potraw tylko dla zabawy.
Gościa zoczył Telemach podobny do siebie,
Siedzący pośród gachów, myślał o pogrzebie,
Bo ciągle obraz ojca stał mu przed obliczem.
Oby wrócił i gachów porozpędzał biczem
I wyrzucił z domu. To i cześć straconą
Odzyska, i jak pierwej- władał będzie z żoną.
Takie, siedząc przy stole, myśli miał okrutne.
Ujrzawszy Palladę, podbiegł do wrót, chociaż smutne
Serce w nim, że gościowi tak długo kazano
U wrót czekać. Więc ścisnął przez goście podaną
Prawą nogę, odjąwszy z niej potem sandała,
Przemówił doń językiem mowy oraz ciała:
„Rozgość się, cudzoziemcze, w domu moim witaj,
Zjedz co wprzódy a wtyły, o co zechcesz pytaj.




autor

bob dunay

Dodano: 2007-05-20 18:52:21
Ten wiersz przeczytano 1039 razy
Oddanych głosów: 0
Rodzaj Rymowany Klimat Wesoły Tematyka Przygoda
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (0)

Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »