Ogłoszenie
Bez obaw, żadnego lęku, szeptem wiszę w
powietrzu.
Nie spadnę, bo spaść nie mogę, choć nie
widzę już podłogi.
Utrzymuję stan nieważkości, doskonałej
miłości, poprzez kontenplację krzyża
wznoszę się coraz wyżej.
I chmury na które patrzę wyglądają już
inaczej.
Deszcz który z nich pada, pierwotnemu
stanowi już nie odpowiada.
Niebo niebieskie na którym samolot białą
zrobił kreskę, ludzie z wysoka jak mrówki,
biegną, załatwiają sprawy.
A ja gdzieś daleko, wysoko nad nimi z
aniołami, niebiański śpiewa chór, tam hen
wysoko pośród chmur.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.