Ogrody Loeren
Ambrozje wielkie skupiły się we
wspólnym,
tajemnym rżeniu mej łąki rozmarzonej.
Oto oddech kwitnący kosaćcem złotym
otulił krain nie ukochanie skaliste.
Oto słodycz wspaniała sprzęgła się
z promieniami letniego rozgrzania,
gdy lipa zakwita pachnąco w moim
z dzieciństwa sadzie rozpojeniem
cudownym...
Latem upalnie spowity kraj łąk kwitnących
---
lipcem, choć zima sopli tańce swawolne
zaspą zapomnienia i szronem
złych wspomnień, na przekór miodowym
wichrom.
Na przekór ziąbem idąc ostrym w
delikatność
sierpniowego rumienia, lica owocnego
słodko.
Baśniowe ogrody to zaprawdę... lecz
nabrzmiałe
wyolbrzymionym nasyceniem snu oraz
powracających ciepłych marzeń.
Urastają wnet wzgórzom prawdziwym,
twierdzom niezmierzonym,
nieprzebytym sarkofagom ludzkich
wspomnień
i nostalgiom smutnie złoconym...
liściem klonu zerwanego, pąsem
w czeluść zimnej rzeki roztrwonionego.
Wieczne pąki wciąż najświeższe,
niezgłębione wdzięki różu...
Ponad góry, wielkie cienie nadchodzącej
jesieni.
W nieśmiertelnym sadzie gdzie wiosna
niezwykle odpoczywała, ja pląsaniem
przejęty,
wśród ździebeł żywo zielonych,
wśród kwiatów stałym majem...
choć jesień czerwiem cień nadała,
miejsce to wiosny szmaragdowej i lekkiej
na zawsze w mym sercu pozostało.
Ogromna kiść mieniącego się ukojenia,
staw w kamiennym oczodole zakwitły,
buk srebrzystokory, Książe westchnień
zatraconych
za chłopięctwa beztroskością ulotną, a
mocną...
Wszystko to z zarannej kąpieli w
słonecznej
promieni harfie wplecione misternie,
wszystko co zmysłem zapragnąłem osaczyć
wszech okólnie...
Wszystko to w szacie obecnej oraz
królewskiej
poczęte milcząco i nektarem wzniesione,
stało się mej krainy wyimaginowanej
stolicą,
gdzie rody z kamieni wzrosły w
historię...
Gdzie źrenicą sekretną kusząco pozostał
buk ten srebrzysty i ten niebosiężny
ponad chmur zwaliska ponure...
Gdzie tajemnic pozornych oblicze
stało się zazdrości oraz niezgody
kuszącym celem.
Gdy oddalone wzgórza nieocenione i
zapomniane
wzniosły swą twierdzę Czarnego Słońca,
napoiły sokiem czarnych zbóż legiony
porywcze,
armie chaosu, buntem zaklęte potwornie.
Aby skraść prawdy księgę przewodnią,
aby kres wiośnie niebywałej sprowadzić
szarą i oschłą zmarszczą jałowej darni.
Oto ogród w ogniu obrony ukląkł,
z zielnym pomrokiem,
eteryczną serca pieśnią oraz siłą...
Z hymnem słodko wplecionym
w koron szmaragdowych szkarłatną
wstążką.
Oto królewski ogród co imię swe
przyjął diademem wewnętrznego języka ---
Loeren.
Dedykowany najwspanialszej kobiecie ,, Gosi” w imię mej Miłości.
Komentarze (1)
miły Piotrze, jak zwykle wiersz znacząco trudny.
Wczytuję się w każde słowo kilkakrotnie, żeby
zrozumieć i dojść do celu... Twojego skomplikowanego
myślenia. Więc ten ogród był Ci dany sercem tak
goracym, że nie możesz go teraz po prostu zapomieć.
Były kwiaty duszące wonią letniego poranka, były też
śpiewy słowicze i piękne, była w końcu Ona spcerujaca
wzdłuż rozgrzanej słońcem alei. To wszystko zawarłeś
pewnie w swojej wyobrażni. A moze to wszystko
istnieje, ale tylko na papierze. Ona może istnieć
tutaj i wszędzie, więc jeśli Ja spotkasz, to pozdrów
ode mnie! A ja już teraz dobranoc Ci mówię i życzę,
abyś we śnie szedł ze swoją gwiazdą, pa.