OJCIEC
potłuczone szkiełka na krawędzi ulicy
deszcz pada coraz bardziej
w zimnie świata zabłąkana
samochód odjechał wraz z nim ojcowskie
ciepło
przez pola na boso dążyła daleko za
horyzont
we mgle słychać tłuczenie butelek
nocne kłótnie i znany płacz dziecka
promień słońca przebił grubą błonę ospałych
chmur
chwila zapomnienia aby spłodzić nadzieję
wylała ostatnie łzy w płaszcz swojego
mistrza
nadał jej imię podał serce na dłoni
progres życiowy utkał na duszy i uśmiech
się zrodził
w drewnianej chatce ani śladu po
stłuczonych szkiełkach
na autostradzie zysku w pędzie chcenia
zginął w zderzeniu z własnym ego
neofita i dawca nasienia
zakopany jak pies na bagnach przy lesie
zapomniany na własne życzenie
dziewczyna kochana kochać potrafi
daleko od traumy jest już bezpieczna
wśród tańca i śpiewu
gdzie miłość jest celem
gdzie miłość jest drogą
KLAUDIA GASZTOLD
Komentarze (4)
Zawsze ciekawie i z pomysłem napisałaś ten wiersz daje
do myślenia i budzi pewne skojarzenia.
życie samo życie
Tak z nami obchodzi się życie. Pozdrawiam
Piszesz - daleko ód traumy. Ja to doskonale rozumiem -
ale on miał na własne życzenie - przegrane życie.
Pozdrawiam