ojciec-morderca
nie kazda historia...
Gdy wracales do domu mama bardzo sie
bala
siedzielismy w pokoju
ona w kuchni plakala
gdy przeszedles przez drzwi
lzy skrycie wycierala
w moim sercu glucha cisza nastawala
zaciskalam zeby gdy slyszalam
gluchy dzwiek
talerz trzasna o podloge
momet strasznej ciszy pekl
brat juz nie mogl tego zniesc
rzucil sie z piesciami
ty rzuciles nim o sciane wrzeszczac
ze ma mozg przechlany
mama chciala jemu pomoc
ty nie pozwoliles jej
zawsze uwarzales:moje szczescie- jego
smierc!
wciaz pamietam tamte dni
wciaz pamietam wodki smrod
widze ciebie moczacego tam swiat swoj
ty zabiles mi rodzine
ty zniszczyles szczescia dom......
Bog wysluchal moich modlitw
i ukrucil zycie twe
teraz wreszcie i ja toleruje zycie swe
ale po co zyc gdy brata i mamy nie ma...
ty zabiles ich krzyczac ze w domu nie
ład
mialam wtedy 7 lat
ale dzis juz dobrze wiem...
gdybys zyl to ja skrocilabym zycie twe
za to ze byles
ze zadales bol
za to ze mnie szczescia pozbawiles
za to ze poprostu kochac oduczyles!
...ma happy end
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.