O ojcu...
Nie traktował mnie jak synowej;
mówił ciepło: Baśka!
Jak Wołodyjowski do swej żony.
Słowo : córka – brzmiało tak miło
nawet jak był lekko
„wstawiony”.
Niezbyt byłam wdzięczna za to,
wspominając dzieciństwa piekło
i choć mówiłam do teścia tato
w sercu nie było mi ciepło.
Gdy przestał pić to...
pomyślałam: „Nic to”!
Przekonam cię ojcze,
że Cię szanowałam
i zawsze lubiłam.
...
Niestety! Przekonać Go...
już nie zdążyłam.
Pamięci mojego teścia.
Komentarze (5)
podoba mi się przez szczere otwarcie i spojrzenie
bardzo osobiste
szczere.........
smutne, ale i nie najgorzej napisane. Punkcik się
należy.
popłynęła łza - zupełnie jak o moim teściu i też go
nie ma- pozdrawiam
smutne ale i tak bywa...pozdrawiam