Okno moich łez
Szary ranek jesionkę zarzucił
I myśli głuche w chmurach zatrzymał
Wiatrem do smutku swą pieśń zanucił
Na szybach palcem sznur łez rozmywał.
Świat mój przemókł dziś od słonych
kropel
Życie nie chce być słodko niebieskie
Promyk słońca zawsze lśniąc jak sopel
W moich oczach skropił, chłodnym
deszczem.
Strachem nażarte drżą gdzieś w kałużach
Słowa mokre, cuchnące wilgocią
Cień przerażenia, on się wydłuża.
Kalendarz przestał patrzeć z dobrocią.
W płycizny śnie optymizm utonął
Choć cisza szepcze spragniona lata
Czas duszę umęczył i pochłonął
W piołunu gorzkawych aromatach.
W proch się sypie okruszyna marzeń
Wszystko wokół zapada pod ziemię
Chciałbym z ptakami w lesie pogwarzyć
Lecz jak dożyć jutra?
Tego nie wiem…
Komentarze (68)
Piękne strofy Autorze a i metafory przednie. Gratuluję
lekkiego pióra.
Pozdrawiam.
Tylko szkoda,że mojego...
Ciekawy obraz smutnego życia
Kurde.Oby...
Też się często nad tym zastanawiam, ale jutro zawsze
nadchodzi.
tak sobie czasem myślę,że jeśli czujemy się potrzebni
to jakoś można przeżyć kryzysy no i jeszcze dobrze
mieć pod ręką....bratnią duszę:)
Dzięki Julcia. Robię co mogę i nic...
jak dożyc?...żyć po prostu i przegnać chmury i
smutki:)
a wiem wiem,nie takie proste,pozdrawiam.