Okno na przyszłość
W twardej skale prawdy
wykułam swe okno na przyszłość.
Żmudnie i z trudem
odłamywałam pojedyncze owoce twoich
kłamstw;
kłamstw, które teraz traciłam
jak Ciebie, jak złudzenia.
Powoli usypiam w sobie przeszłość.
Zamykam oczy, by lepiej widzieć,
by zrozumieć prawdę,
by dostrzec w niej przyjaciela,
nie wroga...
Mój wzrok –
otumaniona powłoką fałszerstw świadomość
zagubiona teraz,
gdy wśród znajomej ciemności
pojawia się światło
zbawiennego dobra.
Rani moje oczy...
Oczy szeroko zamknięte
od bólu i strachu.
Muszę się nauczyć wiary!
Zaufać słońcu!
Zaczerpnąć ze źródła wieczności
eliksiru istnienia,
by cienkie, nieśmiałe nitki życia
mogły zagłębić wiotkie korzenie
w gruncie miłości;
by złamana gałązka serca
zrodziła drzewo nadziei!
By odnaleźć
błękitnego ptaka wolności...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.