Oko
Na jednym z portali internetowych mój
kolega zamiast swojej fotki umieścił
zdjęcie własnego oka.
Można to uznać za sprytny wybieg kogoś, kto
chce być oryginalny i ten cel w tym
momencie uzyskuje, albo, być może,
zwyczajnie nie bardzo ma ochotę, lub
powody, by pokazywać się w całej
okazałości.
Trudno mi stwierdzić, czy to naprawdę jego
oko. Zresztą, nawet gdyby umieścił swoją
fotkę, to prawdopodobnie miałbym problem z
jego rozpoznaniem, gdyż nie widzieliśmy się
30 lat.
Nie wiem dlaczego, ale kiedy pierwszy raz
ujrzałem owe oko, wydało mi się, że jest to
oko słonia... Kilka zmarszczek pod okiem i
czarno-biała, z przewagą szarego
fotografia, dało taki efekt, że tak właśnie
pomyślałem. Zresztą wcale się z tym nie
kryłem i otwarcie podzieliłem się na forum
moim skojarzeniem, co Irek, właściciel oka,
przyjął raczej z uśmiechem, wręcz
zachęcając mnie do tego, by „pobawić” się
tym tematem.
Nie przypuszczałem wówczas, że to oko nie
da mi spokoju i zawładnie mną przez
kilkanaście kolejnych dni.
W zupełnie nieoczekiwanych okolicznościach
i sytuacjach ono albo mi się przypominało,
albo wręcz pokazywało...
A to w szybie wystawowej, a to w kałuży,
lub w trawie podczas koszenia trawnika,
chowając się przed ostrzem kosiarki, a
nawet w puszce z żarciem dla kota, broniąc
się przed wyciągnięciem go do kociej
miski.
Nie mogłem pojąć, dlaczego wciąż o nim
myślę, lub je wszędzie widzę? Nie, żeby mi
to przeszkadzało, przynajmniej na razie,
ale zwyczajnie nie mogłem uwierzyć, że to
dzieje się naprawdę.
Niepokoić się zacząłem dopiero wówczas,
kiedy pierwszy raz mi się przyśniło. Nic
nie pamiętam z tego snu prócz tego, że było
w nim oko Irka. Kiedy przyśniło mi się
drugi raz, byłem już mocno wystraszony,
zwłaszcza, że sen dokładnie po obudzeniu
się pamiętałem i do dziś pamiętam;
usłyszałem najpierw cichy szept gdzieś w
oddali. We śnie patrzyłem na siebie, jakbym
stał obok łóżka, w którym spałem przytulony
do żony. Nagle, tuż nad moją głową pojawiło
się Irka oko, szepcąc te oto słowa
ochrypłym głosem, który odbity od ścian
sypialni dostał dodatkowego rezonansu,
dając efekt podwójnego echa :
Oddaj mi drugie oko! Oddaj mi drugie
oko!
Zerwałem się prawdopodobnie z okrzykiem i
ujrzałem żonę skuloną w kącie łóżka
wpatrzoną we mnie z przerażeniem w oczach,
trzęsącą się z zimna, a może nie tylko.
Ale to nie koniec wrażeń tej nocy.
Kiedy już się nieco uspokoiliśmy i
przykryliśmy kołdrą z zamiarem ponownego
zaśnięcia, a była druga w nocy,
postanowiłem pójść do toalety, za
potrzebą.
Prawdopodobnie całe to zamieszanie obudziło
naszego kota, który również postanowił
zrobić siusiu do kuwety, stojącej w
toalecie. Kiedy do niej wszedłem Scooby już
tam był. Gdy mnie ujrzał stało się coś
niebywałego. Przykucnął, najeżył sierść,
wlepił we mnie wystraszone oczy i
„zahyczał”...
Tak jakby mnie nie poznał, ba, jakbym był
jakimś intruzem! Nigdy wcześniej tak się
nie zachowywał na mój widok. To przecież
domowy, oswojony kot, który mnie uwielbiał,
zresztą z wzajemnością. Kiedy próbowałem
podejść do niego, rzucił się do ucieczki
„hycząc” i wydając odgłosy, których nigdy
wcześniej z siebie nie wydobywał.
Do dzisiaj nie potrafię racjonalnie
wytłumaczyć jego zachowania, ale jestem
przekonany, że miało związek z moim
snem.
Próbowałem od następnego dnia nie myśleć o
oku, nie zaglądałem już na stronę
internetową, na której z pewnością wciąż
było, ale nie potrafiłem się od niego
uwolnić, chyba, że na krótką chwilę.
I choć zdawałem sobie sprawę z tego, że
cała ta sytuacja jest tak naprawdę
śmieszna, to jednak nie było mi do
śmiechu.
Kilka dni później jechałem samochodem przez
miasto. Zatrzymałem się na czerwonym
świetle. Nagle, coś kazało mi odwrócić
głowę i spojrzeć w lewo. Mimochodem to
zrobiłem i stanąłem oko w oko z ...okiem.
Z tym okiem! Patrzyło na mnie z zza szyby
stojącego obok samochodu wwiercając się z
całej siły w mój oczodół, aż mi pociemniało
przed oczami. Zastygłem w oczekiwaniu tego
co zaraz nastąpi, czując mrowienie na całym
ciele, kiedy nagle otrzymałem uderzenie,
jakby potężny cios w tył głowy. To był
rodzaj fali dźwiękowej, która nagłym
impetem niemalże próbowała rozerwać mi
czaszkę na strzępy.
I nagle, jakbym obudził się ze snu, czy z
rodzaju letargu. Oto stałem na pasie ruchu,
blokując go, gdyż zielone światło dawno już
się zapaliło, a ja wciąż tkwiłem w miejscu,
przez co roztrąbiły się wszystkie ustawione
za mną samochody, wytwarzając ową falę.
Natychmiast wrzuciłem jedynkę z zamiarem
ruszenia z piskiem opon, ale nie
zdążyłem... Zapaliło się czerwone.
Wcisnąłem przycisk blokujący otwieranie
drzwi z zewnątrz, obawiając się „pogawędki”
z którymś z kierowców stających za mną i
niemalże wtopiłem się w tapicerkę auta,
pragnąc stać się niewidzialnym.
Gdy w końcu zapaliło się ponownie zielone
światło ruszyłem z impetem chcąc jak
najszybciej znaleźć się jak najdalej od
tego miejsca. Po chwili dogoniłem auto, z
którego przed chwilą patrzyło na mnie oko.
To był bus oklejony kolorowymi plakatami
reklamowymi cyrku, który właśnie zawitał do
naszego miasta. Na plakacie, na jego
pierwszym planie widniała głowa....
słonia
Tak, to było oko słonia z plakatu...To
oko…
Poszedłem z synem do tego cyrku. Słoń nie
wystąpił. Rozchorował się dzień wcześniej,
a dzień później zdechł.
Kiedy kilka dni później zalogowałem się na
wspomniany portal, oka Irka też już nie
było, wylogował się z niego na stałe. A
nasz kot kilka dni później wyszedł z domu i
nigdy nie wrócił. Taka sytuacja…
Komentarze (28)
Wciągające to "oko", oby mi się nie przyśniło. Nie
jest fajnie stanąć "oko w oko z okiem":)) Miłej
niedzieli:)
hm...Najbardziej agaroma przerazilo znikniecie kota;))
Niesamowity tekst,pełen napięcia i zachęcający do
czytania.Pozdrawiam.:)
:)))
życzę spokojnego snu
niesamowita historia jutro jeszcze raz przeczytam,bo
to oko w sen się wkradnie...serdecznie dziękuję za
pomoc poprawiłam i czekam na dalsze
opowieści..pozdrawiam
ależ się czyta - super wciąga, lubię Twoje kawałki -
naprawdę dobrze piszesz.
Ciekawe ...i bardzo wciąga ten Twoj tekst.Pozdrawiam.
Świetny tekst! Potrafisz budować napięcie, że chce się
czytać dalej...
Pozdrawiam :)
niesamowita historia wciągająca - dobrze napisana:-0
pozdrawiam serdecznie:-)
Witaj Marku przeczytałam do końca i do końca Twoja
proza mnie trzymała w napięciu
czytając czułam się tak jakbym oglądała jakiś horror a
bohaterem było to oko Irka
pozdrawiam:)
Witaj. Nawet nie wiem od czego zaczac, tak ogromne
wrazenie wywarlo na mnie to 'oko' zaintrygowala mnie
ta fraza:/co Irek, właściciel oka, przyjął raczej z
uśmiechem, wręcz zachęcając mnie do tego, by „pobawić”
się tym tematem/ nie wiem pewnie doszukuje sie czegos
czego moze nie ma w tej frazie... ale pomyslalam, ze
to byla zacheta kolegi do zaciesnienia i kontynuacji
tej znajomosci, bo przeciez minelo trzydziesci lat...
jednak peel tak byl zafascynowany tym okiem, ze
przeniknelo we wszystkie warstwy jego zycia, czym
obudzil strach w zonie, nawet kot nie poznawal go taki
stal sie obcy a Irek nie doczekal sie przyjacielskich
rozmow... kiedy wreszcie slon (dla mnie symbol tego
wszystkiego co odsuwalo go od realnego zycia, swiata)
umarl (czyli peel opamietal sie, powrocil do
rzeczywistosci, do tego co wazne, moze tym punktem
zwrotnym byla choroba, ktora zmienila jego priorytety)
niestety kot, (nie wiem moze ktos bardzo bliski)
odszedl, a takze kolega Irek umarl, nie doczekawszy
sie przyjaciela. Jedynie zona mysle, ze pozostala i
przetrwala dzielnie ten okres. Wybacz Autorze moja
wybujala wyobraznie. Moc serdecznosci.
... wciągnęła mnie Twoja proza i z wielką ciekawością
podążałam za okiem. Niesamowity klimat budzący
strach... pozdrawiam :)
Sama nie wiem czy wolę twoją prozę czy wiersze :) i to
i to jest super! :)
Pozdrawiam serdecznie :*)
Witaj:)
Dobrze,że wiersz teraz przeczytałem a nie wieczorem:)
Pozdrawiam:)
Czytając to opowiadanie przechodziły mnie ciarki. Jak
można mieć tak wybujałą fantazję? Jesteś
niebezpiecznym facetem. Dobrze, że wyładowujesz swoje
emocje pisząc takie teksty. A z tego co Cię znam to
potrafisz wiele, wiele więcej...
Pozdrawiam. Miłego dnia...