Okruszyna chleba
Społeczeństwu.
Uszy moje zapuchnięte
Oczy zaszły świętą wzgardą
Wszystkie zmysły, niczym śnięte
Zamykają się z pogardą
Świat upada - zauważycie?
Nie, bo po cóż; szkoda czasu
Istniejemy - należycie
Żeby nie wyjść już z impasu
Kościół mężem polityki
Dzieci rodzicami głodu
Śród sieci cybernautyki
Żeby zabić - sto powodów
Dwór we władzy, chaty - ludu
Czas zatrzymał się dla złości
Stres to syn leczniczych cudów
Które wyżerają kości
Po północy minut siedem
Strach w kamerach i w małżeństwach
Widzę w głowie szklany Eden
Zbity przez pół społeczeństwa
Kiedyś - okruszyna chleba
Każda była darem z serca
Dziś deptana - przecież z nieba
Złoto serce nam uśmierca
Tak naprawdę nie wiem, czyli
Ktoś ma serce; lecz my - duchy
Widzę - kto żyw, się nie myli
Iże świat ten nadal głuchy
Komentarze (1)
Zamysł bardzo dobry,niestety nie kontrolowałeś
całości,błąd młodości-nie sprawdzać,jak się nauczysz
możesz pisać bardzo ciekawe wiersze.