Olbrzymia potrzeba przemian.
Podnoszę rękę- uderzam
ranię czyjeś ciało,
otwieram usta- ostrzem języka
przeszywam jakieś serce,
myślę gniewnie- zabijam
moją duszę.
Jak długo będę niszczył
mój świat, który jest
wszechświatem?
Zacznę od kąpieli sumienia,
bez detergentów, w
strumieniu
czystego żalu i
przebaczenia,
odpuszczenia sobie.
Odrodzony , już nigdy nie
spłonę
w piekielnym ogniu gniewu,
bym znów nie przeżywał
bólu ponownych narodzin.
Dla jasności ewentualnych czytelników- nie używam rękoczynów wobec bliźnich.
Komentarze (3)
Często gniewem przesłaniamy ból i cierpienie.Czasem
nawet czynimy to nieświadomie. Jak wygasa gniew
oznacza to że nie ma już starego cierpienia.TO DOBRZE.
Nadszedł czas zmian.Tak ja odbieram Twój wiersz i
pozdrawiam.
Jak to mówią gniew złym doradcą.Gdzie gniew... tam
ból, żal i brak zrozumienia.No i prawdą jest, kiedy
bijemy,to znaczy zabrakło nam -dorosłym
argumentów.Przyjmuję ten wiersz jako takie
samooczyszczenie, które już zostanie takie czyste i
bez podnoszonej ręki.
i niech ten akord zabrzmi pełnym głosem, niech go
usłyszą wszyscy wpatrujące się w niebiosa, niech
splynie oczyszczenie i na nowo narodzi się sumienie.