Ołówek
(jeden text, wiele metafor, intantylnych poglądów i decyzji... to tylko opis żałosnej sytuacji do jakiej doprowadziłem) (bo nawet nie potrafię konkretnie określić tego punktu w którym jestem, do którego doszedłem i w którym pozostanę już do końca końca który mimo woli się zbliża)
ołówek - którym rysóje (w głowie) swoje
szare szczęście - rani me dłonie
ten proces wykonuje coraz gożej...
percepcja - już wyraźnie osłabiona - nie
daje oczekiwanych efektów, pogarszając
tylko sytuację
niesprawne ręce, opuchłe kreowaniem
chemiczneych przyjemności - nie zdolne są
już wykonywać prostych czynności
stały się bezużyteczne, pozbawiając mnie
źrudeł iluzorycznego dobra
stało się! zamknołem ostatnie drzwi którymi
mogłem wyjść z chwilowej agonji
i choć droga która jest za nimi, bardziej
niestabilna niż szczęście wymuszone
chemicznym ołówkiem
była najgorszą i jedyną możliwością... to
jednak była!
teraz pozbawiony sił, siedzę skulony w
kącie Tego pomieszczenia,
Tej cholernej klatki która istnieje po to
by zabić
do której zostałem wżucony przez samego
siebie - zmuszony swą głupotą, nienawiścią
do świata...
i teraz niewiem po co to było, chciałem się
sprawdzić?
sprawdzić czy wytrzymam, zdołam zasłużyć na
życie - na tej pieprzonej kulce, ulepionej
z odpadów ludzkiej miłości...
teraz wiem że nie zasłużyłem,
albo poprostu zabrakło mi czasu na wyzbycie
się psychicznego masochizmu...
zniszczył mnie ołówek który miał mi pomóc
przetrwać rysójąc ukojenie
PS. A ledwo żywa nadzieja bądź dziecinna naiwność mówi że to tylko moje urojenia...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.