...On...
Żył sobie kiedyś prosty człowiek
Z nieprzeciętnym darem
Obdarzył świat miłością
Poniósł za to karę
Nie dzielił ludzi na dobrych i złych
Dla niego każdy miał prawo żyć
Za swoje poglądy, za swoje racje
Został złapany
Na śmierć przez sąd skazany
Dano ludowi sposobność wyboru
Kto ma ocaleć od wyroku sądu
Z woli tłumu ocalono tego
Co miał wiele na sumieniu
A drugiego
Co pomagał ludziom wielu,
Obrzucili kamieniami,
Ciętymi jak brzytwa słowami
Bicz na niego dawno skręcili
Choć winy mu nie udowodnili
Dali krzyż, kazali mu nieść
Drogą co wiedzie na niechybną śmierć
Pomóc mu nie próbowali
Ocet zamiast wody dali
Cierniem, głowę opasali
Losem jego się nie przejmowali
Nikt nie próbował go zrozumieć
Został skazany, zatem musi umrzeć!
Postawili krzyż, spętali sznurami
Gwoździem Niewoli nogi przybili
Przyjaźń prawą rękę przeszyła
A lewą Tolerancja, by symetria była...
Na koniec włócznią bok przebili
I do groty zaprowadzili
Gdzie człowiek ten po trzech dniach
zmartwychwstał
I ludziom nadzieję wielką dał
Kiedy wreszcie zrozumieją i zaproszą do
siebie
Zaprowadzi ich wtedy nad szczęśliwą rzekę w
moim niebie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.