on
chciałabym mieć przy sobie kogoś,
nie kupowałby mi tylko zabawek,
nie sprzedawał ironicznych słów.
nie kaleczył skaleczonych już ran,
i nie zabijał każdym ze zdań.
a ten wciąż mówi, jestem egoistą,
prosto w twarz.
popatrzyłam kiedyś, piękne oczy.
Ze łzami w nich deszcz,
stanął za nami,
przefrunął niczym znikąd wiatr,
co dzień głaskający czoła
gdzieś nad makami,
wypłukujące osad ze skał,
z jaką siłą wtedy lśniło nam słońce,
a on
utonął gdzieś głęboko pośród
liści, zboża, traw,
deptana przez stopy nas.
wciąż
jak mrówka, która boi się spać.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.