Ona
Ona...z zewnątrz taka jak Ty
Dla niej nigdy nie istniało my
Miała na temat świata inną teorie
Opowiem wam jej krótką historie
Ojca niezbyt dobrego miała
Gdy była mała bardzo się go bała
Matka udawała, że go kocha
ale słyszała wiele razy jak samotnie w
pokoju szlocha.
Wiele razy twarz swą w dłonie chowała
Za złe oceny blizny na twarzy miała
Ojca nigdy nie obchodziła córka
Nie interesowały go sprawy spoza swojego
biurka.
Miała być czysta, mądra i wstydu nie
przynosić
Od czasu do czasu o pieniądze mogła
poprosić.
Nie chciała tak żyć
ona chciała miłośći
marzyła, że kiedyś w jej sercu ktoś
zagości.
Wierzyła szczerze- tak ją matka uczyła
Chodziła do Kościoła gdy potrzeba była.
Nie wytrzymała pewnego dnia
Uznała, że męczarnie,a nie życie ma.
Na dworzec więc doszła
tym razem do kośćioła nie poszła.
Położyła się na torach
na śmierć czekała
Obudziła się w szpitalu cała
sparaliżowana
Ojciec nie przyszedł,
matce też zabronił
zchańbiła rodzine
więc odwracali się od niej powoli
A ona leżała
czekała we mroku
Nie doczekała miłości
Umarła po roku
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.