Ona
mój pierszy wiersz...
Kiedy Los złączył naszych życia ścieżki
Słońce przez chmury się przebiło
Obudziło mnie ze snu, ze śpiączki
Serce do bicia pobudziło
Jestem jak roślinka, wegetuje sobie
Czuję energię, gdy mnie ktoś podleje
Przypomina cały świat o Tobie
Budzi we mnie złudną nadzieje
Nadzieje na lepsze jutro,
Przyszłość bez problemów
Na nasze wspólne szczęście,
Wypuszczenie bujnych pędów...
Żyć chcę spokojnie w pulchnej glebie,
Z dala od ceramicznej klatki - ciasnego
więzienia
Bym mógł przeżyć - potrzebuję Ciebie
Sam nie dam rady, pragnę uwolnienia!
Jeśli nie pomożesz, rychło umrę
Korzenie doniczkę przebiją pędami,
Zbudują ze szczątków przytulną mi trumnę
A ja...
Pragnę ujrzeć piękno Twej twarzy przed
oczami!
Bujne liście szybko zwiędną
Ułożą się w jeden lub dwa stosy
Moją skrzyneczkę jedwabiem wyścielą
A ja...
Pragnę ujrzeć Twe czarne włosy!
Łodyga się ugnie pod swym ciężarem
Sił już wcale nie będzie miała
Nade mną smukłą linię rozciągnie
A ja...
Pragnę ujrzeć piękno Twego ciała!
Płatki ulecą wiatrem niesione
Upadną gdzieś na szerokim morzu
Może dotrą do Ciebie i przypomną o mnie
Może przypomną... o moim istnieniu
Płatki powiedzą Ci, że umieram
szczęśliwie,
Bo najlepszym darem Losu było poznanie
Ciebie!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.