ona i on
na ławce w parku on, no i ona.
ona urocza, rozpromieniona.
on jak wcielenie zadowolenia.
ona coś szepce, trwożnie spoziera.
on się wypręża, wciąganie brzuszka...
szepce coś czule do pani uszka.
kokieteryjne para bryluje.
coś będzie z tego? ktoś miętę czuje?
już veni, vidi i vici krąży...
jak pies do kości pan pewnie dąży...
wszak kości sprawnie są już rzucone...
kolejną wzięli diabli ...odsłonę,
gdy z nagła w dialog fraza się wkrada:
"do domu, draniu!" (- wstyd i żenada..!)
pani umyka rączo jak łania,
gdy ślubna pana wkrada się w zdania.
Komentarze (9)
Fajny wiersz :))
To chyba niesprawiedliwe, nie dość, że z jedną na całe
życie, to jeszcze bez przerwy? Satyrycznie i całkiem
mistrzowski warsztat, pozdrawiam:)
A to ci figlarze z nich nie lada :)
Uśmiechnęłam się. Ach ta ludzka natura, najbardziej
śmieszą cudze potknięcia. Wesoło pozdrawiam.
Świetny. Cieplutko pozdrawiam
Fajne. Może posłuchać podpowiedzi aranek i zminić
tytuł na taki jak proponuje, albo "Schadzka".
Ostatni wers czytam sobie "gdy się spod ziemi żona
wyłania" zamiast "gdy ślubna pana wkrada się w
zdania" aby uniknąć powtórzenia "wkrada".
Pozdrawiam.
:-))))) super :-) po prostu świetnie :-)
Ja bym dała tytuł: /Gorący uczynek/Fajny wiersz a
jakże z życia wyjęty:)Pozdrawiam
Czasami i tak się zdarza:) Ciekawy lekki w odbiorze
humorystyczny wiersz. Pozdrawiam:)