Ona, On i Wyspa
Dopadła nas myśl… piękna i
wzniosła
Która piękne chwile ze sobą niosła
Uwikłani serca porywem, czekając na
siebie
Jedno już na ziemi a drugie wciąż w
niebie
Stoję i patrzę, ku górze wzdycham
Serce mi bije, sprawdzam czy oddycham
Nadzieja, którą w sercu miałam wciąż, nie
umarła
W oczekiwaniu na Ciebie łzy zwątpienia me
otarła
Miły deszcz spływa po śniadej cerze mej
skóry
Gdy nagle pojawiasz się, zstępując
niebiańskim krokiem z Góry
Stajemy obok siebie, wzajemnie wzrokiem się
mijając
Delikatnie i namiętnie z czerwieni ust
swych ciepły deszcz spijając
Mocno ściskając wzajemnie swe dłonie
Gdy jeszcze moje i Twoje serce z rozkoszy
płonie
Czym prędzej pobiegnijmy w otchłań
zapomnienia
By dotrzeć jak najszybciej w miejsce
naszego pragnienia
Morze czy góry, powietrze czy ląd
Wciąż nas niesie miłosny prąd
Oboje tylko o jednym marzymy miejscu
Tak bliskim memu zranionemu sercu…
Piękny i podniosły obraz powstał nagle w
mojej głowie
Jak wielką radość mi sprawił, nikt się nie
dowie
Gdyż w samotności czekam z ogromnym
zapałem
Ja tylko do Niej, tylko na chwile zejść
chciałem…
Zasmucony… zostać jeszcze tu muszę
A ona czeka na dole… rozpalony
namiętnością już się duszę
Z nadzieją na rychły koniec męki spędzam
kolejne dnie
Jeden za drugim odliczam, ile pozostało by
zobaczyć Cię
Jesteś! Jesteś już blisko! Deszcz rosi moje
spojrzenie
Wolnym lecz zdecydowanym krokiem opuszczam
swoje więzienie
Okrążam wzrokiem Twą jaśniejącą tęczą
postać
Całuje wilgotne usta, tylko one potrafią
tak rozgrzać
Aksamit Twej skóry koi skaleczone dłonie
Rozpalone ognisko naszych serc namiętnością
płonie
W biegu wsłuchujemy się w okrzyki wydawane
przez nasze ciała
Wyśniona przez nas bajka właśnie
rzeczywistością się stała
Morze czy góry, powietrze czy ląd
Wciąż nas niesie miłosny prąd
Oboje tylko o jednym marzymy miejscu
Choć nie znane jest ono jeszcze memu
sercu…
Byleby wyspa, tak odległa i dziewicza
Do chwil ostatnich dla nas wciąż
tajemnicza
Upragnione miejsce, tylko nam
zarezerwowane
Niegdyś w dobranockach dzieciom
opowiadane
Płyniemy k’ niej, zapatrzeni w głębie
swych źrenic
Podnieceni rychłym spełnieniem danych sobie
obietnic
Jeszcze w drodze na wyspę marzymy o
czekającym nas tam spokoju
O wielkiej przestrzeni, tylko dla nas,
nieograniczonej czterema ścianami pokoju
Wirując po tafli rozgrzanej słońcem wody
Nienasyceni wciąż rozkwitającym zjawiskiem
swej urody
Skradamy każdy ruch, zapach, spojrzenie,
pocałunek
W naszych żyłach krąży rozcieńczony boski
trunek
Tańczymy wtuleni w rozpalone ciała po
schładzanym wodą piasku
Muzyką jest nasza miłość, oboje znajdujemy
się w jej potrzasku
Z którego nawet wydostać się nie mamy
ochoty
Zakochania afekt rozpromienia nasze
cnoty
Zmęczeni całodniowym szaleństwem
odpoczywamy na plaży
Beztrosko pogrążeni w słownych
pieszczotach; na wyspie nic złego nam się
nie zdarzy
W dzień czy w nocy, o poranku czy po
zachodzie słońca
Marzenia o Tobie i wyspie nigdy nie będą
miały końca.
Komentarze (1)
Jestem zauroczona Twoja poetycznoscia.
Pieknie, subtelne slowo i pioro.