Ona w przestrzeń obojętnie...
A gdyby tak przyszła do mnie wena rodzaju
męskiego
byłby to dziw, czy dla mnie stało by się
coś wielkiego
Wena ta panna, niepewna, trzyma mnie ciągle
w udręce
gdy pisać zaczynam ona trzyma mi mocno obie
ręce
Napisałeś już dosyć bzdur, o tym mi
przypomina
ledwo dotknę papieru, ona od nowa zaczyna
mówię,że słowa w moim sercu płoną
najgoręcej
baju baju poeto śmieją się w niej oczy
dziewczęce
Gaszę światło i piszę bez niej słowa
potajemnie
proszę ,,jego” weną niech spełni się ON we
mnie
Piszę w marzeniach, w zmysłach w mowie
błysło światło,stoją obok mnie oboje, byli
w zmowie
Na nic się zda płacz i łzy w jej ramiona
ona w przestrzeń obojętnie zapatrzona
będziesz przez czas długi poeto w
udręce
na amen, na szlus zawiązałam Tobie ręce
Autor:slonzok
Bolesław Zaja
http://www.slonzok.mojezdjecia.net/blog/
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.