Opowiadania Balonikowego...
Po 2 miesiącach wracają opowiadania. Mam nadzieję, że pamiętacie poprzednie i te nieco nieudane wydanie mi wybaczycie.
"Opowiadania Balonikowego Króliczka- W
Krainie Dziw".
17.02.2017r. piątek 11:25:00
W Autlandii wszystko, co się działo,
mijało spokojnie. Pamiętacie tę krainę i
bohaterów naszych opowiadań? Dawno was tam
nie zabierałem, wiem, że niektórzy bardzo
się za Autlandią stęsknili, posłuchajcie,
co tam nasz podróżnik nowego ma do
opowiedzenia.
Witajcie moi kochani (zaczął swą opowieść
Balonikowy Króliczek, które jak zwykle miał
w zwyczaju siedział na ławeczce koło
zamku). Dawno nie mieliśmy okazji się
spotkać, a wszystko to dlatego, że znów
mnie było. Tak się złożyło, że po wyprawie
z naszymi dziećmi, przeżywając z nimi ich
przygody, pamiętacie wszystko bardzo
dobrze, wszakże wielu z was wraz ze mną i z
doktorem Puli-m podróżowało. Wracając do
poprzedniej myśli, po tej właśnie wyprawie
znów miałem taki wielki zapał, że wybrałem
się na kolejną przygodę. Tym razem do
Krainy Dziw. Posłuchajcie, co mam wam teraz
do opowiedzenia.
Pewnego poranka otworzyłem ma magiczną
szafę, na jednych z drzwiczek od środka
wisi lustro młodości. Spojrzałem w nie, by
się przyjrzeć i zobaczyć samego siebie
sprzed bardzo wielu lat. Wtedy to szafa
zaskrzypiała i mi powiedziała, że chce mnie
zabrać do Krainy Dziw i czy jestem gotowy
teraz, bez niczego ruszyć. Jak się pewnie
domyślacie wyruszyłem bez wahania, póki
port transferowy między szafą, lustrem
młodości a ową krainą był otwarty. Stąd
wyruszyłem bez pożegnania z wami. Po drodze
zdążyłem jedynie nadać telegram do naszych
księżniczek, by wam przekazały, że wrócę w
bliżej nieokreślonym czasie i jak wiecie
wróciłem wczoraj. Usiądźcie wygodnie i
posłuchajcie dalej, co tam się działo.
Podczas podróży minąłem planetę Mars
zauważyłem na jej powierzchni grupę
zapaleńców, astroeksplorerów oni to badali
i pobierali do dalszych badań różne
skamieniałości, które pozostały na tej
planecie, a może zupełnie nowym, nie znanym
nam kontynencie, po minionych, starożytnych
cywilizacjach. Kto wie, czy wbrew nazwie
nie bardziej zaawansowanej technologicznie
niż my dziś. Pomachałem im, oni mi
odmachali, wtedy zauważyłem, że jakiś
marsjański pojazd przemieszcza się z dużą
prędkością, a jego koła bujają się jadąc po
autostradzie z żużlu. Wtedy wiatr słoneczny
gwałtownie powiał, dostałem grawitacyjnym
bejsbol-em i poleciałem z prędkością
światła ku słońcu północy i w mgnieniu oka
znalazłem się w Krainie Dziw.
Zostałem mile przywitany przez istoty tam
żyjące. Zaproszono mnie do magicznej
muszli, która się zamknęła i ona była nam
środkiem lokomocji. To znaczy mi, pilotowi
tego wehikułu i mojej pięknej
przewodniczce. Zapoznałem się z tamtejszą
technologią i zapragnąłem by także w naszej
ukochanej Autlandii była namiastka tych
cudów techniki. Myślę, że już niebawem po
dalekich stepach autlandii będą sunąć
bezzałogowe pociągi. Po całodniowej
podróży, gdy myślałem, że pośród mnogości
dziw nic mnie mocniej nie może zaskoczyć
nagle dotarliśmy się do bardzo pięknie
stylizowanego środowiska. Wysiedliśmy z
owej muszki, która dopiero teraz ukazała
przede mną swą prze piękną, różnobarwną,
pastelową barwę i wymalowane na nich
różnokolorowe motyle. Pomyślałem sobie o
motylach, tych na statku u doktora Puli i
tych, które kiedyś zawitały nad Autlandią,
gdy te jak zdawało się malowidła poderwały
się do lotu rzucając jedynie delikatny,
słoneczny cień na karoserię. Na zegarku
była późna godzina, a słońce dalej wysoko
było na horyzoncie. Wtedy Bonfilia, tak
miała na imię ma przewodniczka
poinformowała mnie, że czas tuta płynie
wolniej, sekunda trwa minutę, minuta dzień,
dzień rok, a rok się nigdy nie kończy, bo
łada się z nieskończonej ilości godzin.
Słońce świeci non stop, a księżyc jest
modelem, który lubi się opalać.
Skoro to była jak sama nazwa wskazuje
kraina, gdzie różne cuda mogą się znajdować
i dziać to nie pokazałem po sobie większego
zdziwienia. Udaliśmy się na posiłek do
jakiegoś nowoczesnego skansenu. Wewnątrz w
wystroju było tak jak u nas w piękną pogodę
w maju. Spędziłem tam w ten czas wspaniałą
majówkę, później z znanej już mi muszli
miałem darmową do hotelu taksówkę. Poznałem
tamtejszą muzykę, która daje radość, gdy
sobie tylko ją przypomnę. Poznałem
tamtejszy taniec i nawet w nim
uczestniczyłem, tym, że w tańcu nad
parkietem wraz z partnerką się unosiłem
nieco się zdziwiłem, ale przecież już nic
mnie nie powinna dziwić. Będąc ta bawiłem
się i tańczyłem regularnie, bo trawa
przygrywała zawsze bardzo ładnie. Czasem
widzę jak w Autlandii dzieci próbują grać
na trawie, a tam trawa sama grała, dzieci
takie zawsze wesolutkie zabawiała.
Nie zapomnę też tego, że dostałem w
prezencie motyla ptasim piórem
uskrzydlonego. On to jest niezły bajer,
gdybym tego prezentu nie przyjął to byłym
wtedy frajer. Uwaga dzieciaczki, zobaczcie,
co zaraz wyskoczy z tej turkusowej
torebeczki. (Ku zachwytowi wszystkich
zebranych wyskoczył, a właściwie wyfrunął
owy ptasi motyl).
Widzicie mamy nowego przyjaciela, nowego
mieszkańca naszej krainy, ten to robi
prężne miny, bo cechują go, skryte pod
piórkami muskuły. Jest to motyli siłacz,
potrafi nieść torbę z zakupami, a w torebce
miodek, nektar, ziarna ziół i obowiązkowo
płatki kwiatów. Teraz kształci się w gwarze
szumu drzew. Słyszałem będąc w jego krainie
jak drzewa szumią, jak one do nas
nieustannie mówią. Zapragnąłem ten szum
poznać i zrozumieć, stąd też książę tamtych
lądów powiedział do tego młodego motylka
weź z Balonikowym Króliczkiem do jego świat
leć i szum drzew nieś. Naucz króliczka tego
języka, gdy sam staniesz się jego władcą.
No i powiem wam, że już dobrze sobie z tym
radzi, popatrzcie teraz przysiadł na
gałązce, listek mu sie pięknie pokłonił i
słychać delikatny szum. Jeszcze nam nie
znany, ale, gdy poznam ten język to wam co
nieco przekażę o tym, o czym lubią mówić
drzewa.
W krainie dziw miła i bliska mojego serca
była tamtejsza archaizacja, dialektyzacja,
także wspomniana już przeze mnie stylizacja
środowiskowa. To jak coś wyglądało, jak się
zachowało miało swoje, różne,
charakterystyczne określenia. W głowie się
może nie mieścić, że dobór wyjątkowych słów
nie tylko ubogaca i charakteryzuje
tamtejszy język, ale jest po prostu stylem
typowym jedynie dla tamtych lądów.
Zwiedziłem tam tamtejsze muzeum konsumpcji
i kultury masowej, która zawierała liczne
zbiory i rekwizyty, które w ogóle nie były
związane z tamtym światem, lecz pochodziły
ze światów, nam, ludziom jeszcze nie
znanym. Zawitałem także do tamtejszego
kina, by poznać tamtejszy repertuar kina, a
tam akurat był dzień filmów walentynkowych.
Jako gość dostałem darmowy karnet i
zobaczyłem takie filmy jak: To właśnie
miłość, Lecą żurawie, Romeo i Julia oraz
Zakochany Paryż. Szczerze na inne szkoda mi
było czasu, mimo, że on tam tak wolno
płynął. Mój zegarek wręcz zatrzymał się, a
wskazówki nie drgnęły, aż do czasu, gdy
wracając znów przekroczyłem transfer
międzygalaktyczny. I wylądowałem w swej
własnej szafie widząc uśmiechające się do
mnie moje własne lustro młodości.
Będąc jeszcze w trakcie mej przygody
poznałem niesamowity slogan reklamowy, a
także pewne tabu językowe. Udałem się na
Uniwersytet Innych Światów i posłuchałem
wykładów pewnego szalonego,
międzygalaktycznego naukowca. Po zajęciach
podszedłem do niego i go zaprosiłem.
Obiecał, że naszą krainę też odwiedzi i na
rynku, z mównicy dla wszystkich, a może
tutaj na tej ławeczce przemówi.
Zdradzę wam także to, że gdy sie jest w
owej krainie, to się ma niesamowite
doznania dotykowe, które są połączone z
doznaniami wizualnymi. Interakcje są o
wiele silniejsze niż tu w naszej Autlandii
możemy sobie wyobrazić. Poznałem też, co to
jest nowomowa, ale to mój umysł dla siebie
zachowa. Ciekawi was pewnie jak tam mają
się dzieci. Otóż powiem wam, że młodość tam
trwa niemalże wieczność, dzieci uczą się
bardzo chętnie i systematycznie, przez co
mają dużo czasu na swe różne przyjemności.
Spotkałem dzieci, które hodowały
pasikoniki, dżdżownice, a także skrzydlate
żaby, tchórzomyszki, rybowęże, a nawet
słoniorożce. Widzicie, wy nawet niektórych
tych zwierząt nie znacie, oni też nie znają
kotków psów, czy żółwi, które wy znacie i w
domach trzymacie.
Dobrze robi się późno, a widzę, że figle,
które wyprawia ptasimotyl ciągle was
zaskakują. Mam nadzieję, że zobaczymy się
znów niebawem i w wielkim skrócie tak jak
dziś będę mógł wam znów coś przybliżyć. A
na dziś już to tyle, miejcie w sobie miłość
i w brzuszkach swe własne, wspaniałe
motyle.
Dziękuję za wytrwałość i zapraszam na egzamin- już jutro.
Komentarze (18)
przyjemnie się czyta :))
Masz tą wyobraźnię...
Pozdrawiam cieplutko:)
Dobre i wesołe :) Pozdrawiam serdecznie +++
Fajna bajka.Pozdrawiam serdecznie:)
a może'Balonikowy Króliczek, który jak zwykle miał w
zwyczaju siedzieć na ławeczce koło zamku'
ale fajnie zwłaszcza kiedy muszla
zawsze szum morza przypomina
na trawie granie gdzie często muszla koncertowa stoi
pusta w:)
WoW :) pozdrawiam i głos zostawiam +
fajnie podany przekaz...
+ Pozdrawiam
Tak to jest jeden z nich.Skąd wiedziałeś?
Gratuluję opowiadania.
Wesoło:)
Ale się naczytałam-wyobraźnia u Ciebie
pracuje.Pozdrawiam...
Ja bardzo słabo widzę, może i jest wężyk nie wiem. A
o literówkach wiem, sorry dla wszystkich.
Przeczytałam całość i przyznam, że wyobraźnia Twoja
pracuje. Mam tylko jedno zastrzeżenie (bez obrazy) -
zanim tekst puścisz w obieg przeczytaj go jeszcze raz
poprawiając niedociągnięcia, jest ich kilka,
podkreślane są czerwonym wężykiem.
Pozdrawiam serdecznie dziękując za wgląd do mnie.
Miłego wieczoru!
Rzeczywiście Amorku, masz bogatą wyobraźnię. Gratuluję
pomysłu.
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za wizytę.
AMORKU
Z przyjemnością masz wielkie zacięcie...
:)
Pozdrawiam, dziękuję!
Ja kiedyś w krainie
takiej także byłem
lecz już teraz nie wiem
czy ja tylko śniłem:)
Pozdrawiam:)