OpowiadaniaBalonikowegoKróliczka...
Kolejna bajka z trhoncuklu.
"Opowiadania Balonikowego Króliczka- Siedem
zajęcy na srebrzystym rumaku".
09.06.2017r. piątek 15:03:00
W Autlandii trwały wielkie przygotowania
do zbliżających się wielkimi krokami
wakacji. Kolejna grupa dzieci, jak w
poprzednie wakacje ich rodzeństwo i znajomi
mieli wyruszyć na wielką przygodę. Był
słoneczny, upalny, czerwcowy dzień, gdy po
południu znów cała niemalże Autlandia
zeszła się, by posłuchać kolejnych
opowiadań pana podróżnika. Posłuchajcie i
wy.
Witajcie moi mili, dziś opowiem wam o
siedmiu zającach na srebrzystym rumaku.
Siedząc raz kolo wodospadu w dalekiej
krainie zanurzyłem się w indiańskim tańcu.
Gdy nagle usłyszałem jak jakieś piskliwe i
charakterystyczne głosy, które do mnie
dobiegały sobie podśpiewywały:
W wielkomiejskim szumie
Tak żyć człowiek umie
Hm, m , mm, mmm.
Rozejrzałem się i wtedy zobaczyłem siedem
zajęcy na srebrzystym rumaku, to one
właśnie śpiewały.
Do około był busz, więc pomyślałem sobie,
skąd one tutaj o mieście i człowieku
wspominają i podśpiewują. Wtedy przybliż
się do mnie ów rumak, za zające czochrały
mi włosy, inne poklepywały po plecach
mówiąc, co Ty stary tutaj robisz. Po chwili
wszyscy siedzieli koło mnie i popijali sok
z cytrynowych grzybów.
Wtedy to usłyszałem pewną historię, którą
teraz także wam opowiem. Otóż w owej
krainie, w owym indiańskim buszu każdego
dnia o brzasku topiła się tutejsza skała i
widok zamrożonego w bursztynie miasta
ukazywała. W owym mieście to ludzie żyli w
tłumie i szumie, czego tutejszy zając pojąć
nie umie. Ta skala to Simbada, ponoć jest
to brama do tamtego świata, ale gdy słońce
za drzewami niknie, a potem za horyzontem
to znów skała się scala i do kolejnego rana
blask bursztynu busz rozświetla. Tak
słuchałem owej opowiastki, gdy zniżyły się
ku nam z nieba gwiazdki i pojawił się małe
Lwiątko, które na niebie mieszka. Ponoć
pilnuje go Wielka Niedźwiedzica.
Poczułem jak promienienie opierają się o
moją szyję, sam zacząłem popijać sok z
grzybów, a potem kompot z miąższu z
kapeluszy wiśniowych grzybów. Mieszanka
cytrynowych i wiśniowych grzybów była
anielska. Ten magiczny ekstrakt sprawił, że
uniosłem się, osiadłem na grzbiecie
srebrzystego rumaka, a zające na mnie
powłaziły i razem unieśliśmy się,
wlecieliśmy do zamarzającej w bursztyn
skały i poznałem Simbadę, czyli ową, ukrytą
w tej skale krainę. Wiele dowiedziałem się
o tym ciekawym miejscu, może opowiem wam to
przy innej okazji.
Gdy tak na rumaku w srebrzystej poświacie
to galopowaliśmy to unosiliśmy się w
magiczny sposób ponad bagnami wytropił nas
fioletowy ptak z czarno białymi piórkami na
skrzydłach i ogonie oraz o żółto czerwonym
dziobie o haczykowatym zakończeniu. Był to
jakiś natarczywy typ, zgubić go nie
umieliśmy, mnie się przyglądał i nic nie
robił, ale zająca skubał, a te odganiały go
packą na muchy i inne owady. Gdy wracaliśmy
po zwiedzeniu ów ptaszek zostawił nas
spokoju i zaczął w małych krzaczorach z
mrówkami baraszkować, one nie były z tego
zadowolone, bo całe mrowisko miały
rozwalone.
Między czasie dotarliśmy do bezpiecznej
przystani, gdzie gwarny tłum szukał
wyciszenia, tam to przez kryształową kulę
wściekłego króla zwierząt. Zające też to
zobaczyły i uspokoiły się, bo nie powiem,
też non stop się wierciły, a plecy i
ramiona mnie już bolały. Lew jakby zauważył
nas przez tę kulę i też się uspokoił,
przybił piątkę z rumakiem, a kula pękła.
Wtedy nagle widziałem jak szybujemy w
przestworzach, zające trzymały sie ogona
rumaka i siebie nawzajem. Mnie ogarnęła
lekko senność, ale byłem w pełni świadom
toczących się wydarzeń. Ciekawa to była
przygoda, gdy kolejnego dnia owa skała znów
się topiła to wydostaliśmy się z tamtej
krainy i znów byłem w buszu, a Indianie
beztrosko tańczyli. Tylko ów lew się
pojawił, spokojny, po wściekłości nic nie
pozostało. Pytałem go skąd ta jego złość, a
on do mnie, a Ty jakiś by był, gdyby Cię
beznadziejne zające przez swe małpie figle
w kryształowej kuli zamknęły.
Zapytałem go ile tam siedział, nie zdążył
odpowiedzieć, gdyż zabrała go nadpływająca
szybko różowa chmura, zające i rumak też
się ze mną pożegnały, skała się w pełni
roztopiła. Zauważyłem, jak małe lwiątko
ucieka przez stadem antylop. Jedna z nich
śmiała się mówiąc, dajesz mały, dajesz,
takiego fitness-u to my dawno nie mieliśmy.
Dziękuję i zapraszam ponownie, jutro kolejny rozdział książki:Inna twarz poety".
Komentarze (16)
:)))
Pięknie napisana bajka.
Kolejna fajnie podana...
+ Pozdrawiam
Pieknie Amorku Lubię konie więc tymbardziej podoba się
srebrzysty rumak i bajka
Pozdrawiam serdecznie :)
Wspaniałości :)miłego wieczorku:)
Ja też chcę na grzbiet tego srebrzystego rumaka.
Pięknie napisana bajka. Bardzo pozytywne myślenie.
Pozdrawiam serdecznie.
jak zawsze z przyjemnością czytam:)
Pozdrawiam:)
fantazja dopisuje moc serdeczności
fajnie z fantazją napisane;-)
pozdrawiam
Fajnie Amoru:-)
Pozdrawiam:-)
Kto by Nas nie pocieszył z rana jak nie Amor.
srebrzyste pozdrowienia od Srebrzystej Chatki dla
dzieci na srebrzystym rumaku.
pozdrawiam :)
Bardzo mi się podoba.
Pozdrawiam
Dobrze napisane. Ale nie byłbym sobą jakbym nie dodał:
Wywar z pewnych grzybów może wywołać halucynacje... :)
Miłego weekendu!
Z podobaniem. Wielką wartością tej - a chyba i innych
Twoich bajek i opowiadań jest to, że NAPRWDĘ wszystko
w nich jest możliwe. Wiara w mozliwości, umiejętność
abstrakcji i fantazja - to potrzebne nam dary każdego
dnia.Tepo wydarzeń -ogromne.Czasem potrzeba troszkę
refleksji, choć w tym przypadku - przynajmniej
dorosłym - nasuwają się one same.
Pozdrawiam serdecznie:))