Opowieść barda II
Był raz śpiewak uzbrojony w lutnię,
Śpiewał ludziom w dalekich górach i
lasach,
Nie raz ułagodził czyjąś kłótnię,
Opowiadając o zamierzchłych czasach,
Była też i ona, dziewczę z Boskiej
Krainy,
O oczach jak zmrożone jeziora,
Próżno szukać drugiej takiej dziewczyny,
Pod której urodą chyli czoło nawet
Pokora,
Rozkoszować się mogła bez końca jego
pieśnią,
W końcu boska wieczność i młodość jej
pisane,
A on czekać aż jej włosy srebrem się
zeskrzą,
Aż zabłysną usta niby perłą oblane,
Ujrzał tą miłość ojciec boginki,
Gniew jego cień rzucił na śpiewaka los,
Ukarał barda za jego uczynki,
Zabierając mu na zawsze jego słowiczy
głos,
Płakała dziewczyna przez trzy miesiące,
Prosiła innych bogów by zawrócili czasu
bieg,
I choć w jej piersi biło serce gorące,
Wtedy właśnie na ziemii spadł pierwszy
śnieg,
I choć wiedział, że jego żywot kiedyś
przeminie,
I choć z gardła nie mógł wydobyć nawet
szmeru,
Nadal opowiadał swoje historie
dziewczynie,
Atramentem na kartkach pożółkłego
papieru,
Boginka nie mogąc postaci człowieczej
przybrać,
We snach na grzbiecie pegaza go
nawiedzała,
I aby swoją wciąż trwającą miłość
wyznać,
Na szybach, wzory z kryształków lodu
malowała,
Widział to ojciec dziewczyny-boginii,
Chciał córki szczęścia i przy sobie mieć ją
znowu,
Dlatego widząc, że nic lepszego dla niej
nie uczyni,
Przyjął młodzieńca do Krainy Bogów,
I jaki z tego morał? - powiecie,
Co ma oznaczać historii tej bieg?
Na to znajdźcie odpowiedź sami,
Ale jedno jest pewne...
Od tamtej pory pegaz się ukazuje każdemu
poecie,
A na ziemii pada śnieg.
dla Asi,
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.