Opowieść zimowa
Kiedyś zima była tajemnicą
ulepiony bałwan stawał się naszym
przyjacielem
w śniegu mieszkały elfy
które wieczorami przyfruwały do domów
by swe zmarznięte skrzydła
ogrzać w cieple domowego ogniska
Przy piecach siedziały babcie
dziergały szaliki i nasze charaktery
Przestrzegały przed złą Królową Śniegu
i obojętnością ludzkich serc
Zima wydawała się wiecznością
której wtedy jeszcze nie rozumieliśmy
Gorący kubek kakao
był jak lawa z Tajemniczej Wyspy Juliusza
Verne'a
Za oknem tańczyły bezlistne ramiona
drzew
które jak nic innego pobudzały naszą
wyobraźnię
(wtedy chowaliśmy się pod pierzyną)
Raz były to koszmarne potwory z Krainy
Oz
innym razem sympatyczny smok
przyjaciel
z którym chciało się pofrunąć
do świata Niekończącej się Opowieści
Wieczorami ludzie spotykali się
Nikomu się nie śpieszyło
Wszystko miało swój porządek
Uwięziony w starym zegarze czas
zdawał się nie istnieć...
Komentarze (16)
Były to piękne czasy, z pewnością wielu chciałoby aby
wróciły:)
Pozdrawiam.
Marek