Opowieść zmęczonych ust
Oddałbym wszystko...
Widziałem jak Cię bił,
katował za spojrzenia,
zabijał każdą nadzieję.
Byłem świadkiem
niszczenia Ciebie.
A Ty go kochałaś,
nie potrafiłaś odejść,
chociaż złamał Ci nos,
zgwałcił jak zwykłą ulicznicę,
zmieszał z błotem.
Nie rozumiem tego Aniu...
Wtedy leżałaś w kałuży
we krwi,
A on kazał Ci umyć
podłogę "z tego brudu!"
Gdybyś mi pozwoliła
zabrałbym Cię z tego
horroru,
Gdybyś mi pozwoliła
kochałbym za nas
oboje.
Nie mogłem tak patrzeć
jak ten drań zabija
Cię każdego dnia.
Znienawidzisz mnie
za to co zrobiłem.
Za zbrodnię, którą
popełniłem.
Jesteś już bezpieczna
to mi wystarczy,
mogę odejść.
Osamotniony
stoję na peronie.
Straciłem Ciebie,
mój Aniele.
I wiedząc, że
mi nigdy nie
wybaczysz
przykładam
lufę
do skroni...
za Twoje spojrzenie...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.