Ostatni bieg pantografem
Czymże jesteś zwiewny tworze, kaskad
czarnych nosisz pasma
lico różem połyskuję, matowymi skrzy
cieniami, łąka
magnoliowych łanów, wdycham płatki z tlenem
włącznie
drga powieka, usta marszczy, cierpki ranek,
gaszę słońce
na co jednak blask wśród kwiatów, każdy z
nich, pachnące jądro
idę węchem prowadzony, łechcą stopy, chciwe
źdzbełka
jak zapalnik atomowy, stąpam cicho, start
reakcji
uderzenie, pierwsza fala, feromony tną
powietrze
tańczę, wariat z nożyczkami - w pędzie
ciachów, dzikich trzasków
i widziadło się oddala, elektryfikacja
wspomnień
wolty syczą, niosą baśni, druty proste,
trudny wybór
jak wróbelek w linii napięć, gnam ich
trasą, chwiejnym pląsem
chuczy węgiel na koksowni, więcej mocy,
ptasi bracia
podaj nóżkę, obrączkuje, żebyś więcej się
nie zgubił
fruń, bo dłużej tak nie mogę, spadnę z
trakcji, dech się urwał
czas się cofa przy upadku, przegub dłoni,
kość nie pękła
jakim cudem jestem cały, skąd stos kopert
od zegarków
czy tu było więcej takich, ornitologicznych
zbawców
jest tabliczka marmurowa, lista nazwisk,
zmyślnym drukiem
krzyż brzozowy już zmurszały, deszcz go
chłostał modlitewny
kto dał misje, by pozostać, trumny dumnym
rezydentem
snuć na wiatru strunach życie, które umkło
przed trzydziestką
skończ ten patos, oddech syczy, poprzez
zakrwawione wargi
spluwam posok długi strumień, odzień
zmienia kolor właśnie
biel opuszcza barw paletę, tonę w jusze,
plamie gęstej
cudnie puste mieć tętnice, serce stoi, nic
nię pędzi
już nie muszę mrugać ciągle, mimowolnie
trwam w wieczności
kalejdoskop strzępków niebnych, robi z
źrenic martwy wizjer
judasz duszy się odkrywa, trzecie oko
patrzy bacznie
co po drugiej stronie, cisza, wiąże sakrum,
sekret czysty
nic nie powiem dobry Boże, moje żyły ciągle
pełne
ale kaprys znasz na wylot, pukasz stale -
jak odźwierny
pali tors, gdzie srebro ciąży, grzech
czyniony - ma tu ujście
czasem trzeba żywot stracić
nawet jeśli jest liryczny
Komentarze (1)
Cięzki trudny i długi wiersz, po przeczytaniu do końca
trzeba drgi raz przeczytać, wiersz jest naprawdę
bardzo niezły.