Ostatni raz...
Wiesz, kiedyś myślałam...
Że nocne niebo,
to taki namiot,
z dziurami...
Przez które wpada
dzienne słońce.
Myliłam się...
To złudzenie optyczne,
jak ojcowska prawda.
Mydlenie oczu poprawnością,
bicie batem kłamstwa?
On krzywdzi mnie,
zostając na dnie butelki!
Ty wiedziałaś że tak będzie,
mamuś pomóż mi powstrzymać,
nie powinnam Cię gnębić,
wiem,wiem...
Wieczny odpoczynek, racz jej dać Panie!
Źle ze mną, trudno mi chodzić.
Z ledwością stawiam nogi,
pomóż mi Serafinie,
ostatni raz zjednoczcie siły...
Bym miała moc pokonania egoistycznej
flaszki,
do bólu się przyzwyczaję,
tylko o ojca się martwię.
K.C.
Komentarze (3)
bardzo smutny klimat, ale podoba mi się twój wiersz,
interesujące metafory i daje czytelnikowi wiele do
myślenia.
taki wiersz, że aż serce się ściska a ręce opadają w
niemej bezsilności...
smutne gdy nie ma się oparcia wśród swoich bliskich
alkoholizm to straszny nałóg
pozdrawiam serdecznie :)