ostatni terkot silnika
Siedziałem na krawędzi dachu
I nie myślałem już o strachu
Myślałem kto przyszedłby na mój pogrzeb
- Nikt - mój duch mi odrzekł
Może odnajdzie ktoś w trawie grób
zakryty
Zobaczy, pójdzie dalej gdzie leży ktoś
znamienity
Zapomną o nim wszyscy, a potem zadeptaną
I wtedy inną osobę w me miejsce
pochowają
Zapamiętają mnie może jednostki,
które zbyt dobrze mnie znały
Nie chcę wryć się w ich pamięć,
by strachu nie odczuwały
Mam też nadzieję że zginę szybko
By moje ciało jak najszybciej znikło
Bo czym ja przecież jestem?
Tylko zwykłym człowiekiem
Co się zatruwa zwykłym byle lękiem
Co zginie marnie na zimnym betonie
Leże przed budynkiem, mam strzaskane
skronie
A mym pragnieniem jest, by nikt mnie nie
odnalazł
Bo jeszcze bym po śmierci za skórę komuś
zalazł
Chcę umrzeć w samotności, z życiem mym
własnym na sumieniu
Nie chcę krzywdzić nikogo kochając, chcę
zginąć w cieniu
Komentarze (3)
Ach... refleksje na temat życia i śmierci... Też tak
czasem mam:)
temat wiersza ciekawy jednak smutny...wiersz zwraca
uwage jednak może zmienisz formę...pozdrawiam
chyba lepiej umrzeć szybko i bezboleśnie niż w długich
męczarniach...