Ostatnie chwile...
Ostatnie dni, skuty w kajdany,
Ostatkiem sił ogląda swe rany,
A wokół niego są cztery ściany,
Czeka na wyrok, w mękach skąpany...
Patrzy na siebie, nie może uwierzyć,
Dlaczego Bóg dał go tak mocno uderzyć,
Kto może ból mu w tej chwili uśmierzyć,
Dlaczego mógł tylko tak mało przeżyć...
Swą szatą podartą rany wyciera,
Wie już o tym : powoli umiera,
Lecz to co przeżył ze sobą zabiera,
Pogodził się z losem i z nim się nie
spiera...
Weszli w tej chwili do jego pokoju,
Walnęli w twarz, krzyknęli : gnoju,
Jeśli chcesz zaznać świętego spokoju,
Damy Ci szansę w ostatnim naboju...
Tutaj masz nabój oraz tą broń,
Zanim jednak wyciągniesz swą dłoń,
Musimy coś zrobić, byś czuł bólu toń,
I w tym momencie walnęli go w skroń...
Ciosy kolejne padły po chwili,
Były tak mocne, że prawie zabili,
Wyszli, po łyku browara zaraz upili,
Dali mu broń i się cieszyli...
On już po chwili czołgał się do niej,
Nie mógł już stanąć w swojej obronie,
Bolało go wszystko, dłonie i skronie,
Wiedział już, po której stać stronie...
Pomyślał zaraz : a więc do dzieła,
Ogromna moc nagle go wzięła,
I w jego głowie myśl taka drgnęła,
Że Matka Ziemia co dałą, to wzięła...
Podniósł pistolet, z ogromną szybkością,
Nacisnął spust z ogromną złością,
Zakopali go, z ogromną podłością,
Teraz leży z ogromną miłością...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.