Ostatnie podrygi
Maj, proszę państwa, już wiosna,
Gżegżółki wkrąg gżą się na trawie
I mnie też chce się ojcostwa...
(No może nie z każdą, lecz prawie.)
I w każdym badylku dziś marnym
Gotują się soki życiowe...
I we mnie buzują - na darmo
I idą mi w spodnie, i w głowę.
Przygarnąłbym jakąś dzieweczkę,
Bo żal jest wciąż kiełznać naturę.
Niech nawet już nosi maseczkę,
Niech nawet wystawi fakturę...
Zaszalałbym - wszak to nie zbrodnia,
Zaszalałbym dopóki mogę.
Kto wie, czy za rok w moich spodniach
Czuć będę pampersa - nie ogień...
Komentarze (27)
:)))
super...ale sie uśmiałam...pozdrawiam
Gratuluję i podziwiam
Do dzieła więc:) Fajnie i szczerze napisane.
Pozdrawiam
Wiersz ma w sobie masę radosnego spojrzenia na pewne
sprawy :) Pozdrawiam serdecznie +++
:)) Rozbawiły mnie te ostatnie podrygi. Miłej soboty:)
Czas szybko mija, dlatego ważna jest każda chwila.
Szkoda czasu na gdybanie, na pampersa czekanie. Życzę
miłego dnia z uśmiechem:)
*głosik zostawiłem :-)
też jestem za tym żeby korzystać póki sie da!!!
Bardzo mi się podoba, bo jest szczerze, jest też z
dystansem do siebie i - z uśmiechem :-)
Mnie wizja pampersów jakoś nie martwi ;-) ;-) Wizja
braku ognia - już bardziej ;-)
Świetny w treści i formie :-)
Pozdrawiam :-)
To niech peel zaszaleje,póki co by później nie
żałować:))z uśmiechem odebrałam...pozdrawiam
serdecznie.
Poeto!- jaki Ty jesteś mi bliski. - jak Ty cudownie
mowisz to - czego ja powiedzieć nie potrafię...
:)