Ostrów
nabieram dłońmi twoją twarz z jeziora
patrząc na napiętą wiatrem sukienkę
jak odpływa falując w podmuchach wiatru
niczym koronkowe zasłony
wyrwanych na oścież okien
mojej duszy
przedwczesny toast na łódce
zgasił złote flo na naszym niebie
zrzucając pomięty grad krepowych łez
ubranych w wodorostowe ogony komet
zaklinowane śruby naszego czasu
zamilkły na siedem chudych lat
wśród złowróżbnie sterczących wioseł
obdartych z ostatnich desek ratunku
przywodzących na myśl
średniowieczne pale katusz
lub niedokończone krzyże nad mogiłą
naszej miłości
i tylko garść wspomnień jak kępa tataraku
uczepiona korzeniami miejsca narodzin
piętrzy się nad wodą dumnie
doczekawszy zmartwychwstania
rozsypuje uśpione siewki naszych dni
by wydały swój wymarzony owoc
Komentarze (21)
Dziękuję za Wasze odwiedziny. Serdecznie pozdrawiam:)
Przepiękny wiersz z nutami tęsknoty, smutku ale i
nadziei,pozdrawiam słonecznie :)
Bardzo ładnie.
„Wracamy zawsze do naszej pierwszej miłości”. Może.
Ale w coraz to innych celach.Pozdrawiam
Dziękuję i życzę pięknego dnia!
Piękne, romantyczne wspomnienia i metafory, pozdrawiam
serdecznie.
Niezwykle wzruszające są Twoje strofy
Pozdrawiam serdecznie :)
Dziękuję! pozdrawiam
Reanimacja przebiegła pomyślnie...
Pozdrawiam :)
To prawda,ale czasami zdarza sie,że zmartwychwstają i
wydaja wymarzony latami owoc;) Sisy89,dziękuję;)
Piękny wiersz. Ach, wspomnienia czasami tylko one nam
zostają...na zawsze.
Pozdrawiam serdecznie :)
Beano,dziękuję Ci;)
mistrzostwo świata:))
pozdrawiam serdecznie:))
Dziękuję;)
Bardzo dobra goryczą zaprawiona nostalgia, jak zwykle
ciekawe metafory, serdeczności wieczorne przesyłam:)