Ostrożności nigdy za dość
„Oto menu, proszę sobie wybrać, mamy
multum potraw”
Oczywiście. Zobaczmy, co tu można zjeść
dobrego.
Mamy tu kaczki w sosie po bretońsku,
indyka,
Przepiórki i kurczaka pieczonego…
Ptasia grypa! W życiu nie zjadłabym takiego
jadła
Które z pełną odpowiedzialnością
Ciągnie za sobą ryzyko, że ostatni raz
W ogóle bym coś jadła!
Spójrzmy na dalsze pozycje:
Mijając produkty drobiowe
Dochodzimy do miejsca, gdzie zaczyna się
Królestwo Wołowe.
„Cielęcina delikatesowa”
– głosi ozdobny napis,
A że obok obrazka cielęcia znajduje się
wyraz ów,
Od razu przyszła mi do głowy choroba
wściekłych krów.
W życiu nie zjadłabym czegoś takiego, bo
choć to wielka szkoda
Nie chcę wprost z restauracji iść do
psychologa,
Bom oszalała… „Ostrożności
nigdy za dość!”
Mówię, jadąc palcem w dół, gdzie się
rozpoczyna
Napis: „Wieprzowina!”
I od razu wpadam w złość.
„Ostrożności nigdy dość!
Świńska zaraza się rozprzestrzenia
A oni mi dają prosiaki do
jedzenia!”
I nie wiem, co by się stało, gdybym
Nie przypomniała sobie przy tytule
„Ryby”
O metalach ciężkich zawartych w wodzie.
„No cóż”, mówię, gdy przed
salmonellą strach
Przeszkadza mi zamówić omlet… nagle
„Trach!”
Słyszę… To kelner rzucił kartę na
stół,
Mrucząc coś o tym, jak wielka jest głupota
ludzka,
Po czym szepcze błagalnie:
„To może żabie udka?”
„Ene due rabe zjadł Tadeusz żabę?
Tylko Francuzi lubią takie specjały,
Lecz ja nie zjadłabym w życiu pokarmów,
Które by przedtem przy stawie
skakały!”
Proponują mi jeszcze dania
wegetariańskie,
Jakiś tam warzywny zestaw kwaśnosłodki.
„A insekto- i owadobójcze środki?
Proszę, oto banknot, ta jadłodajnia gościć
mnie niegodna!”
Mówię, dodając: „do
widzenia”
I opuszczam restaurację głodna,
Bo nie mają tam nic dobrego do
jedzenia…
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.