Ot po prostu...
Powinienem zostać,
wśród tętentu koni,
obłoków błękitnych,
wysokich topoli.
W tamtym lesie,
gdzie kompania padła,
powinienem i ja,
uwolnić się od jarzma.
Zostać spalonym,
płomieniem ogniska,
kiedy noc nastała,
gdy śmierć była bliska.
Na górskim szczycie,
tam gdzie orła gniazdo,
siedzieć sam, spokojnie,
przyglądać się gwiazdom.
W życiu co nie moim,
z ludźmi co nie moi,
skazany na życie,
bez tętentu koni:
żyję...
Komentarze (2)
hm...ale...gleboki wiersz...duzo w nim takiej goryczy
i jakiegos zalu ze cos jest nie tak jak byc
powinno...bardzo pieknie to opisane,na miare
prawdziwego poety,poiwaznie...rownie dobrze moglabym
czytac to w szkole na lekcji polskiego...swietne
wykonanie...przejmujacy wiersz...
ach... :) chyba wiem, co czujesz...