Otchłań
Czarna bezdenna otchłań
Pochłonęła już tysiące dusz
Wyszarpuje to
Co człowiek ma najcenniejsze
Zachęca i nęci swą tajemniczością
Dziś ja stoję na jej brzegu
Bez gruntu pod stopami
Zaglądam z ciekawości
tam gdzie sięga wzrok
Przesuwam opuszkami palców
Po zimnej nawierzchni
Pochłaniam każdy bodziec
Zimno i chłód
Szum lasu ostry zapach
Zło chce mnie
Wciągnąć do czeluści piekieł
Uciekam pełna obaw
Przerażona świadomością
ludzkiej bezradności
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.