OWA ROZKOSZ UPOJENIA
Zanim zerkniesz oczyma o mile do przodu,powiedź swoj wzrok tak gdzie już zasiedział a nie poznał,aby to co poznane zostało odkryte-naturalne-a spostrzerzesz sam,że im mniejszcze i trywialne tym wieksze ukojenie duszy
Zanurzając oczęta swe we mgle
Wijąc pomroki ku tafli wody
Ocucając przytłoczenie na chwile
rozkoszy
Jawi się omdlenie
Omdlenie ciemnoty!
Nowe narodzenie!!
Targane bezruchem
Budzone gładkim śpiewem unoszącego się
ptaka
Jego skrzydła… są mokre
Znużone przymgleniem
Tak pada mi na dłoń zmruczałe stworzenie
Ni nie drgnie
Ni ruszy…
A woła o pomoc!!!
Uśmiechem mej duszy …
Muśnięciem mych warg
Oczęta podnosi
A dziób w górę wznosi!
Na ramieniach bezsilnych odlatuje w
Świat
W ten niby pochmurem
Wzruszeniem mych warg
Ulatuję z nim…
Stojąc tak na pniach!!
Tę ludzką…
Sponiewieraną
Bezkształtną
Przegraną…
Poruszył owy ptak!!!
Na ile ona jest nami…
Na tyle wznoś ramiona!
I wzlataj!
By z pomroku …
W radosne
Powrócić swe wrota
Upadaj
Z uśmiechem pochłaniaj krwawy ból
I powstawaj z nim
A spostrzeżesz
Jak …
Powstają Twe ramiona
o ileż radości niesie ptaszyna zawieszona swymi siłami na horyzoncie obłoków czówających nad spadającymi jesiennymi listkami
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.