Pajacyk
Tańczę i skaczę, gdy ktoś pociąga za
sznurki
I karze tańczyć i skakać
lub pozwala zabawiać świat
Gdy ktoś wyciągnie mnie ze starej szafy
i ogrzeje rączki
Uśmiecham się i przymilam, śle
pocałunki,
Gdy ktoś szepnie mi do ucha jaki jestem
piękny
To trwa jedną chwilkę, głęboki szum w
głowie,
pijana nadzieja na powrót dobrej mamy
i silnego taty
Zapalone światło w pokoiku dzieci
to zawsze złuda, że może
Dzisiaj , za chwilę, mama, tata,
albo wujek otworzy szafę,
wyciągnie mnie z pudełkiem
i będę mógł znowu żyć
Może teraz, jest w końcu
Wigilia..…
Cisza, samotny i niekochany,
na półce obok szarych książek
Leżę i nie oddycham
i nie ma sensu moje życie
inni są zajęci sobą, mają swoje sprawy,
a mnie nikt nie zauważa, nie dotyka,
zapomina o małym pajacyku z pudełka.
Ja wtedy umieram pomału, bardzo cierpię.
Nikt nie słyszy mojego umierania…
jest ciche, cichutkie,
coraz cichsze,
niesłyszalne.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.