z palców posklejanych...
Jak mi dobrze
jak cudownie
gdy od najdłuższego włosa
poprzez czubek głowy,
do nosa,
zahaczając o usta i podbródek,
oplatając szyję,
drażniąc piersi,
idąc przez brzuch do łona,
kolan,kostek,
pięt i palców,
wcześniej spadając z uszu na ramiona,
aż do łokci,
a stamtąd odebrane przez dłonie
zgniecione z taka siłą,
iż rozpryska się dookoła,
sklejając palce
i wchodząc pod paznokcie-
-napełnia mnie słowo,
rozpiera poezja,
natchniewa błysk w oczach,
rozpromienia od środka ciepłem
i tym nie wytłumaczalnym bólem,
przez, który boisz się drgnąć,
by nie uleciała chwila.
Jak cudownie!
Jak metafizycznie!
Leżąc w bezruchu
czuć wszystko i nic.
Jak pięknie jest!
zatopić się w myśli obdarowanej
na tej chwilę trwania prawdy
Jak....
z palców posklejanych, wylać sok słów
które plamą zapełnią przestrzeń białą
i słodyczą brzmienia,
rozluźnią skurcz umysłu!
Jak mi teraz dobrze!
Jak cudownie!
gdy mnie słowo uzależnia,
gdy panuje nade mną swą największą
mocą!
mocą tworzenia!
Cudownie.
08.04.06r.
godz. 22.40
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.