Pamiętnik kapitana Świeżaka. cz.3
Środa:
Dostaliśmy telefon z zawiadomieniem że
jakiś gościu chce skoczyć z dachu. Komisarz
Szkodnik oddelegował mnie do tej sprawy -
powiedział że ''za wielkie, niepodlegające
dyskusji zasługi położone na wskutek
niewzmożonej chęci konstruktywnej
kooperacji z kolegami'' ale ja wiem swoje -
komisarz zna się po prostu na ludziach.
Pojechałem na miejsce, wszedłem na dach.
Gość był bardzo zdenerwowany, uspokoiłem
go, podałem reke i przedstawiłem się - on
się lekko uśmiechnął i powiedział że nazywa
się Bożydar. Odpowiedziałem że rozumiem, że
bardzo mi przykro i że w takiej sytuacji
nie będe mu przeszkadzał. On zaś powiedział
że nie o to chodzi, wyjaśnił mi całą
sytuację, opisał całe swoje patologiczne
życie,
wszystkie lęki i porażki. W końcu gdy
wszystko
z siebie wyrzucił uśmiechnął się i
powiedział
że już lepiej się czuje, już nie chce
skakać. Mu
się polepszyło ale teraz mi zrobiło się
smutno
od tych jego opowieści.
Czwartek:
dzień jak co dzień, Strzykawa śpi, Głowica
przeprowadza na sobie różne operacje a ja
je filmuje moim wszystkomającym telefonem
komórkowym. Potem dodamy jakieś wrzaski i
efekty specjalne - wyjdzie z tego niezły
horror.
Piątek:
Niestety kolejny raz zrobiłem coś głupiego
- zapytałem komisarza Szkodnika dlaczego
nigdy się nie uśmiecha. Odpowiedział że z
przyczyn ideologicznych uczucie euforii i
zadowolenia jest mu obce - w nagrodę za te
pytanie dał mi wszystkie dyżury w miesiącu,
Głowica mnie pocieszył mówiąc że ''debil,
cyklista, albo mason pyta o takie rzeczy.
Ciąg dalszy tak, czy siak nastąpi...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.